W ten sposób władze by oficjalnie przyznały, że kobiety są rzeczywiście gorsze. Przecież gdyby nie były, to konkurowałyby z mężczyznami w normalny sposób, a nie dzięki odgórnym regulacjom. Unia Europejska, polski rząd czy Kongres Kobiet widocznie naprawdę nie mają o kobietach najlepszego zdania, jeśli tak mocno propagują ten pomysł.
Jednak parytety stosuje się w wielu krajach...
W USA, gdzie podobny parytet obowiązuje wobec mniejszości etnicznych, np. na uczelniach, widać już, że takie rozwiązanie buduje społeczne przekonanie, że te grupy są rzeczywiście gorsze. Jeśli rzeczywiście chcemy, by kobiety miały na starcie równe szanse z mężczyznami, to zacznijmy budować więcej żłobków, by młode i chcące pracować poza domem matki rzeczywiście miały taką możliwość. I zliberalizujmy rynek pracy.
Związki zawodowe są temu zdecydowanie przeciwne.
Wyszydzanie przez nie pracy zdalnej na umowach krótkoterminowych – które związki nazywają umowami śmieciowymi – uderza w te młode matki. One nie chcą się rozstawać ze swoimi maleństwami i chętnie podjęłyby jakieś drobne prace w domu. Niewątpliwie jest tak, że macierzyństwo wiąże kobietę z małym dzieckiem dużo mocniej niż ojcostwo. Nie wszystkie kobiety muszą mieć ochotę na pracę na etacie poza domem i korzystanie ze żłobków.
Nie po to właśnie są przypadkiem urlopy macierzyńskie?