Kontroler prosi grupkę podchmielonych młodych ludzi o bilety. W odpowiedzi słyszy stek wyzwisk i dostaje cios w twarz. Ktoś z pasażerów dzwoni po policję. Napastnicy uciekają. – Bandytów do dziś nie złapano – mówi oficer Komendy Stołecznej. – Kontrolerzy spotykają się z agresją zwłaszcza na liniach nocnych. Większości z tych spraw jednak oficjalnie nie zgłaszają.
Liczba zaczepek i napadów tak się nasiliła, że kontrolerzy nie chcieli jeździć na owianych złą sławą liniach nocnych i podmiejskich, a także np. w autobusach 116, 175, 512 oraz tramwajach 2, 9, 10 i 25. Dlatego Zarząd Transportu Miejskiego zainwestował w ochronę. Od tego roku w autobusach i tramwajach mogą liczyć na ochroniarzy.
– Nie pozwolimy na to, żeby pijany i agresywny pasażer ośmieszał kontrolera – mówi rzecznik ZTM Igor Krajnow. – Do współpracy z kontrolerami skierowaliśmy na razie tylko dwóch ochroniarzy, ale rozważamy rozszerzenie tej usługi.
Ochrona kontrolerów to element umowy z firmą G4. Na jej mocy od października 14 ochroniarzy jeździ codziennie komunikacją miejską, a 14 kolejnych czeka na sygnał do interwencji w radiowozach. Usługa od października do końca grudnia kosztowała 920 tys. zł (ZTM podpisał aneks do końca stycznia, bo przetarg na obsługę ochroniarską w tym roku opóźniły protesty odrzuconych firm).
Czy usługa jest skuteczna? Dzwoniący do „Rz” czytelnicy skarżą się, że czasem ochroniarze drzemią gdzieś tuż za kierowcą, np. na linii 713. Jak ustaliliśmy, ochroniarze interweniują bardzo rzadko. – Ich skuteczności nie mierzy się liczbą interwencji. Ochroniarze powinni odstraszać. To działanie prewencyjne – upiera się Krajnow.