Lech Wałęsa potwierdził wczoraj to, co na łamach „Rz” ujawnili Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk z IPN. UOP dostarczył mu dokumenty na temat współpracownika SB o pseudonimie Bolek. Jednocześnie były prezydent zaprzeczył, że dokumenty zwrócono zdekompletowane. Tekst w „Rz” nazwał paszkwilem i zapowiedział pozwanie historyków.
– To są ludzie nawiedzeni. Spotkamy się w sądzie i tam udowodnimy swoje racje. Nie macie ani jednego mojego podpisu, jesteście nadzy, moi kochani, i za to będziecie mieli sprawę, którą przegracie – mówił Wałęsa.Autorzy publikacji „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”, której premierę zaplanowano na 23 czerwca, podtrzymali swoje stanowisko. Twierdzą, że to Wałęsa został zarejestrowany jako TW „Bolek”. Były prezydent utrzymuje zaś, że donosy mu przypisywane zostały spreparowane przez SB na podstawie podsłuchów.
Szef Instytutu Pamięci Narodowej, który jest wydawcą książki Cenckiewicza i Gontarczyka, zapewnił wczoraj, że protest jego zastępczyni Marii Dmochowskiej nie wpłynie na decyzję o publikacji. Wiceprezes IPN oficjalnie odcięła się od dzieła obu historyków i napisała list do Lecha Wałęsy.
Janusz Kurtyka zdecydowanie broni pracy, mówiąc, że książka jest oparta na wielkiej kwerendzie, na rzetelnym wyniku badawczym oraz na dobrej metodzie badawczej
– Myślę, że czasy palenia książek minęły. Nie ma możliwości, aby zablokować publikację książki o Wałęsie – powiedział szef IPN.