Moi rodzice: Bronisława i Marceli Maj (…), w czasie okupacji ukrywali [w zamaskowanym pokoju] rodzinę żydowską: Annę i Adama Króla oraz ich córkę Tosię przy ulicy Kobielskiej [na Pradze] w Warszawie. Ojciec, spodziewając się ewentualnej rewizji niemieckiej (a były takie dwie), zrobił dla nich skrytkę z podwójną ścianką w otworach po drzwiach wychodzących na zerwany balkon.
Państwo Królowie byli w tym samym wieku co moi rodzice. Często to wykorzystywali, legitymując się kenkartami moich rodziców przy poruszaniu się po Warszawie i odwiedzaniu innych ukrywających się rodzin żydowskich. Między innymi odwiedzali rodzinę żydowską ukrywaną przez brata mojego ojca – Franciszka, przy ul. Karmelickiej 4, tj. w bezpośrednim sąsiedztwie getta, tuż przy wjeździe na Pawiak. Ja [wówczas ośmioletni] oraz moja siostra Barbara całymi dniami bawiliśmy się z Tosią, nie rozumiejąc, skąd ta znajomość i tak bliskie sąsiedztwo. Państwo Królowie ukrywali się w pokoju bardziej wyburzonym, a my mieszkaliśmy w czwórkę w kuchni o powierzchni 10 mkw.
[W sytuacji, gdy] Niemcy zaczęli budować na pograniczu ul. Kobielskiej umocnienia (…) i licząc, że po wybuchu powstania warszawskiego zostaniemy wyzwoleni, moi rodzice postanowili wraz z rodziną państwa Królów przenieść się na parę dni do stryjka Franka na ul. Karmelicką. (…) Pewnej nocy powstańcy wycofali się z naszego domu, a Niemcy podeszli od ulicy (my mieszkaliśmy w podwórku studni) z miotaczami ognia i podpalili nasz dom. Chaos wśród mieszkańców zapanował niesamowity. Z ust do ust przekazywany był rozkaz wycofywania się na Stare Miasto (…) Jak wiadomo, komunikacja piesza w czasie powstania odbywała się poprzez piwnice łączone „dziurami” wzdłuż ulic. (…) Doszliśmy do sytuacji, że trzeba było przeskoczyć na wysokości ulicy na jej drugą stronę. Przejście to było ostrzeliwane przez Niemców. Widzieliśmy kilka ciał ludzkich (…), dlatego nasza „grupa” postanowiła zawrócić (…).
Mężczyźni (…) wyszukali na czwartym piętrze domu przy ul. Elektoralnej 32 jedyne mieszkanie nie do końca wypalone (oczywiście z wypalonymi oknami). Dostaliśmy się do niego po konstrukcji ceglanej oraz po wypalonych schodach drewnianych. Następnie konstrukcja ceglana została wyburzona, aby Niemcy nie mogli ewentualnie do nas się dostać. (…) Zawczasu znaleźliśmy w piwnicach odpowiednie sznury; mężczyźni spuszczali się [po nich] z czwartego piętra i wyszukiwali w piwnicach coś do jedzenia, a także wodę ze starej, nieeksploatowanej studni piwnicznej. (…)
Podczas pewnej wyprawy (…) stało się nieszczęście. Kiedy nasi mężczyźni byli w piwnicach, przyszła uzbrojona grupa Niemców. Z trzech mężczyzn (…) Niemcy znaleźli jednego, dwóm udało się ukryć. Złapany Polak, przyjaciel stryjka Franka, kawaler, został nieopodal rozstrzelany (…) Powstanie dawno upadło, Niemcy rozrzucali z samolotów ulotki, wyznaczając termin, do którego wszyscy mieszkańcy winni wyjść z ukrycia. A my liczyliśmy, że Sowieci wejdą do Warszawy lada dzień, i nie poddaliśmy się tym nakazom, tym bardziej że mieliśmy w swoim składzie dwie rodziny żydowskie.