Szef czeskiej dyplomacji Karel Schwarzenberg zapewniał w piątek rano w Mińsku białoruską opozycję, że sprawa obecności Aleksandra Łukaszenki na szczycie nie jest jeszcze przesądzona. Kilka godzin później osobiście przekazał prezydentowi zaproszenie. Wyjaśnił jednak, że do lidera Białorusi należy decyzja, czy pojedzie na szczyt sam, czy wyśle kogoś w zastępstwie.
„Rz” dzień wcześniej napisała, że Unia zamierza zaprosić Łukaszenkę, ale dyplomatycznymi kanałami sugeruje, by na szczyt wysłał premiera. Z naszych ustaleń wynika, że prezydent Białorusi przystał na takie rozwiązanie. Dzięki temu nie narazi się Rosji, która patrzy podejrzliwie na zacieśnianie współpracy między Unią a sześcioma dawnymi republikami ZSRR: Ukrainą, Gruzją, Armenią, Azerbejdżanem, Mołdawią i Białorusią. Przyjazd na szczyt premiera będzie korzystny także dla Unii, która chce uniknąć zarzutów, że gości przywódcę oskarżanego o łamanie praw człowieka. Prezydent Czech Vaclav Klaus ogłosił w piątek, że nie poda Łukaszence ręki, jeśli ten pojawi się w Pradze.
– Bez względu na to, czy Aleksander Łukaszenko skorzysta z zaproszenia czy nie, jest to bardzo nierozważny krok. Polityk, który jest twarzą reżimu, będzie teraz mógł przekonywać, że jest uznawany przez Unię Europejską – alarmuje Konrad Szymański, eurodeputowany PiS.
Informacja o zaproszeniu dla Łukaszenki wywołała rozczarowanie części białoruskiej opozycji. – To akt kapitulacji Europy przed białoruskim dyktatorem, któremu udało się narzucić Brukseli swoje reguły gry. Słabnący politycznie Łukaszenko potrafił wejść na salony potężnej i wpływowej Europy, nie odpowiadając żadnemu z kryteriów przywódcy demokratycznego państwa – powiedział „Rz” Anatolij Lebiedźka, lider opozycyjnej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej.
Podczas spotkania Łukaszenki i Schwarzenberga białoruski przywódca zapewniał, że jego kraj jest zainteresowany jak najgłębszym zacieśnianiem współpracy z UE. Chciałby jednak, by dialog odbywał się bez pośrednictwa opozycji, która, jak stwierdził, okłamuje Europę, mówiąc, że prezydent Białorusi nie dotrzymuje obietnic.