Cień wielkiego cygara

Bomby często sypały się na nasze miasto. Jednak mało kto wie, że pierwszy nalot miał miejsce w 1914 roku. Kiedy dokładnie? Relacje są nieprecyzyjne. Postanowiliśmy zbadać sprawę

Publikacja: 26.06.2009 12:47

Gloryfikacja cesarskich sił powietrznych. Zeppeliny wszystkich typów atakują wycofujące się rosyjski

Gloryfikacja cesarskich sił powietrznych. Zeppeliny wszystkich typów atakują wycofujące się rosyjskie wojska na wschód od miasta. W tle wieże Warszawy. Warto zwrócić uwagę na gondolę największego statku powietrznego – jeden z żołnierzy rzuca ręką bombę na pociąg.

Foto: Centralna biblioteka wojskowa

Skąpe wieści o wojnie powietrznej są sprzeczne ze sobą, niepoparte dowodami, a nawet absurdalne (przykładowo – niemieckie bombardowania miały odbywać się w czasie, gdy Niemcy byli już w Warszawie, czyli musieliby atakować samych siebie).

Mieszkańcy miasta obawiali się zeppelinów bardziej niż samolotów. Te ostatnie były niewielkie, natomiast sterowce długie na 100 i więcej metrów, więc działały na wyobraźnię. Już w sierpniu 1909 roku „Kurier Warszawski” ekscytował się, pisząc: „Po dwukrotnym niepowodzeniu hrabiemu Zeppelinowi (konstruktorowi statku powietrznego – przyp. autora) udało się nareszcie dotrzeć do Kolonii”. Gazeta doniosła też o depeszy od cesarza Wilhelma II i orderach, jakie się posypały. Nic więc dziwnego, że w 1914 roku na niebie wypatrywano zeppelinów.

Dla mieszkańców Kongresówki wojna wybuchła 31 lipca. Wtedy to Niemcy wypowiedziały ją Rosji. Pierwsza pewna informacja o obcym statku powietrznym pochodzi z końca lipca 1914 roku. W „Kurierze Warszawskim” natrafiliśmy na opis zeppelina, który przeleciał nad Mławą i został zestrzelony. Rzeczywiście, w tym czasie Rosjanie za pomocą artylerii konnej (!) zmusili do lądowania maszynę o symbolu Z V. Podobno startowała z Królewca. Czy widać ją jednak było w Warszawie?

Światło z góry

Wszystko wskazuje na to,

że nad miastem był spokój prawie do końca września. W „Kurierze Porannym”, pod datą 27 września, natrafiliśmy na oficjalny komunikat wojenny – „Wczoraj, 26 września, o godz. 5 rano ukazał się »zeppelin«, który szybował ku Warszawie od zachodu prawie na linii koleji Warszawa – Wiedeń. Przyjęty podczas wejścia w obręb Warszawy ogniem artylerii, który go postrzelił, »zeppelin« nagle zmienił kierunek na północ i obszedł miasto na krańcach. Na linii Nowogeorgijewska (Modlina – przyp. autora) »zeppelin« znowu podległ ostrzeliwaniu i spadł na ziemię, przeszedłszy Ciechanów”.

– W rosyjskich archiwach znajduje się meldunek komendanta twierdzy Nowogeorgijewsk, złożony dowódcy frontu. Wynika z niego, że rankiem

26 września zauważono sterowiec lecący od strony Warszawy – mówi „Życiu Warszawy” dr Bogusław Perzyk, historyk fortyfikacji. – Forteczne baterie kolejno otwierały ogień, oddając kilkaset strzałów, ale bez efektu – wyjaśnia.

Zdaniem naszego rozmówcy, informacja o zestrzeleniu tego statku powietrznego była nieprawdziwa. – Typowa wojenna propaganda – dodaje dr Perzyk.

Czy na nasze miasto spadły wtedy bomby, gazety nie podają.

Ciekawą informację znaleźliśmy w broszurze napisanej na początku listopada 1914 roku przez lekarza Józefa Zawadzkiego, który zanalizował 102 przypadki poranień warszawiaków przez bomby. Podaje on, że pierwszy nalot miał miejsce 26 września, przy czym ładunki spadły tylko na dalekie przedmieście – gminę Ochota. Raniły trzy osoby. I to zgadza się z cytowanym wcześniej komunikatem, z którego wynikało, iż artyleria jednak odpędziła sterowiec od zabudowań Warszawy.

Drugi atak odnotowano 10 października – 16 rannych (gazety nie podały, czy był to zeppelin, czy samolot). To pierwsze w historii bomby, jakie spadły na Warszawę w jej miejskich granicach. Trzeci nalot sześć dni później. Bomby uderzyły m.in. na Chłodną, Okopową i dworzec kolei warszawsko-wiedeńskiej. Poraniły 46 osób, z których większość opatrzono na miejscu, a dziewięć zabrano do szpitali.

19 października następny nalot. „Kurwar” pisał o niemieckim aeroplanie, który zbombardował posesję przy Pawiej 25. Tego dnia ładunki spadły na Ogrodową, Bracką, Mazowiecką, a nawet na Pragę. Było co najmniej trzech zabitych.

Trzy dni później prasa doniosła o „wybuchach”. Świadczy to o tym, że nie wiedziano dokładnie, jakie są przyczyny i źródło pochodzenia. Z samolotów, sterowców czy dalekosiężnej artylerii? Ale natrafiliśmy na doniesienie z Waszyngtonu, który poinformował, że bomba z zeppelina spadła przed budynkiem amerykańskiego konsulatu w Warszawie.

29 listopada – kolejny nalot. Według „Kuriera Porannego”, działy się dziwne rzeczy – „świadkowie tego wydarzenia twierdzili, że na chwilę przed wybuchem widzieli światło z góry”. I na pewno była to bomba, bo „wybuch nastąpił skutkiem spadającego ze znacznej wysokości przyrządu wybuchowego”. Mało tego – urwało lwu tyłek. Otóż na placu Zielonym (dziś Dąbrowskiego) znajdował się pomnik ku czci generałów zabitych w noc listopadową, przy którego cokole leżały cztery lwy; bomba urwała jednemu ogon i kawał zadka.

Ostatni nalot 1914 roku miał miejsce cztery dni przed Bożym Narodzeniem. Odnotowano osiem wybuchów; jedna osoba została zabita, a dwie poważnie ranne.

[srodtytul]Aeroplany w akcji[/srodtytul]

W 1915 roku nie oglądano już wielu zeppelinów. Ale wciąż rozbudzały one wyobraźnię. 12 lipca dwa kinematografy puszczały obraz „Tajny sterowiec”„inscenizowany wspaniale przez artystów włoskich”.

Front zbliżał się do miasta i bomby leciały na naszych pradziadów, ale już z aeroplanów.

[wyimek]Wybuch nastąpił skutkiem spadającego ze znacznej wysokości przyrządu wybuchowego„Kurier Poranny” 29 listopada 1914 r.[/wyimek]

„Kurier Warszawski” doniósł – „O godz. 5 min 40 nad ranem, kiedy mieszkańcy Żyrardowa pogrążeni byli jeszcze we śnie, ukazał się nad miastem aeroplan niemiecki, z którego lotnik rzucił 5 bomb (...). Wskutek wybuchu jednej ponieśli śmierć dwaj mężczyźni i jedna kobieta (...), siła wybuchu zburzyła również komórki p. Kucharskiego”.

23 lipca latał samolot i w „południowej dzielnicy miasta bomba przebiła dach w jednym z domów. Powstał pożar, który po wyrąbaniu części dachu bez poważniejszych następstw ugaszono”. Zginęło kilka osób (których nazwiska podano), a także zdemolowano mieszkania „Jana Jelińskiego, Marianny Kudlakówny i Jana Mazurka”.

Dzień później nad Pruszkowem ukazały się jednocześnie cztery aeroplany wyrzucające pociski z „ogromnym hukiem”. Napisano, że „drugi wybuch nastąpił w ogrodzie, w którym uszkodzone są lub połamane drzewka laurowe, uszkodzona oranżeria i inspekty”.

Cenzura wtedy szalała. Gazety nawet nie trudziły się o zapełnianie wyciętych zdań i wiele wiadomości było pełnych białych miejsc. Rosjanie ukrywali cele, na jakie spadły bomby, bo sądzili, że taka wiadomość mogłaby pomóc nieprzyjacielowi. Oto przykład ówczesnej informacji z 31 lipca 1914 – „około 6 wieczorem kilka samolotów rzuciło kilkanaście bomb, co najmniej 15 na ul........ w pobliżu przejazdu.......”.

[srodtytul]Podekscytowana publiczność [/srodtytul]

Co ciekawe, ataki lotnicze ekscytowały mieszkańców. „Publiczność warszawska oswoiła się już z bombami nieprzyjacielskimi i w czasie ogłuszającego huku podczas wybuchów z zimną krwią obserwuje ruchy aeroplanów, gromadząc się tłumnie na ulicach i wystając w oknach i na balkonach. Odważniejsi wchodzą nawet na dachy domów”. Problem był w tym, że strzelała też rosyjska artyleria przeciwlotnicza i „odłamki szrapneli znajdowano na Jasnej, placu Wareckim i Nowym Świecie; często jeden odłamek waży około 10 funtów”.

A 5 sierpnia w mieście byli już Prusacy, jak ich nazywano. I skończyły się naloty. W październiku 1915 roku wystawiono 180-metrową halę dla zeppelinów na Polu Mokotowskim na zachód od skrzyżowania dzisiejszej alei Niepodległości z Trasą Łazienkowską. Do 1917 roku stacjonowały tam trzy statki powietrzne, po czym halę zdemontowano.

Skąpe wieści o wojnie powietrznej są sprzeczne ze sobą, niepoparte dowodami, a nawet absurdalne (przykładowo – niemieckie bombardowania miały odbywać się w czasie, gdy Niemcy byli już w Warszawie, czyli musieliby atakować samych siebie).

Mieszkańcy miasta obawiali się zeppelinów bardziej niż samolotów. Te ostatnie były niewielkie, natomiast sterowce długie na 100 i więcej metrów, więc działały na wyobraźnię. Już w sierpniu 1909 roku „Kurier Warszawski” ekscytował się, pisząc: „Po dwukrotnym niepowodzeniu hrabiemu Zeppelinowi (konstruktorowi statku powietrznego – przyp. autora) udało się nareszcie dotrzeć do Kolonii”. Gazeta doniosła też o depeszy od cesarza Wilhelma II i orderach, jakie się posypały. Nic więc dziwnego, że w 1914 roku na niebie wypatrywano zeppelinów.

Pozostało 89% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!