Kanclerz Angela Merkel, premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown i prezydent Francji Nicolas Sarkozy zamierzają w najbliższych kilku tygodniach zwołać międzynarodową konferencję, której przesłanie byłoby proste: Afgańczycy muszą zacząć sami odpowiadać za swoje bezpieczeństwo, dzięki czemu siły międzynarodowe będą mogły opuścić ten kraj.
Niemcy, Brytyjczycy i Francuzi wysłali do Afganistanu najwięcej żołnierzy po USA – w sumie 17 tysięcy. We wszystkich tych państwach opinia publiczna coraz bardziej naciska jednak na rządzących polityków, by zdecydowali o zakończeniu operacji, która choć trwa już osiem lat, to – zdaniem ekspertów – wciąż nie można być pewnym, kiedy i czy w ogóle zakończy się sukcesem.
– Zamierzamy przygotować afgański rząd na to, że zbliża się okres, w którym będzie musiał przejmować samodzielną odpowiedzialność za coraz więcej spraw. Będziemy pomagać w szkoleniu i przy rekonstrukcji kraju, ale nie chcemy tracić z pola widzenia wiarygodnej struktury bezpieczeństwa w Afganistanie – mówiła kanclerz Merkel.
– Myślę, że ta konferencja to bardzo dobry pomysł. Jak najszybciej należy bowiem znaleźć sposób na to, by za to, co dzieje się w Afganistanie, były odpowiedzialne nie rządy zachodnie, ale najróżniejsze ugrupowania afgańskie – przekonuje „Rz” dr Ahmad Rashid Malik, politolog z pakistańskiego Islamabad Policy Research Institute. Podobny cel: jak najszybsze przeszkolenie afgańskich wojsk, by można było wycofać przynajmniej część żołnierzy USA, otrzymał też głównodowodzący w Afganistanie gen. Stanley McChrystal. Z przecieków medialnych wynika, że w tajnym raporcie przesłanym ostatnio do Pentagonu napisał, że nie będzie to możliwe wcześniej niż za trzy lata. Gen. McChrystal pod koniec sierpnia przekonywał, że oddziały USA i NATO powinny się teraz skupić na walce o serca afgańskiej ludności. Miały uważniej przeprowadzać operacje bojowe i zająć się ochroną cywilów przed talibami.
[srodtytul]Niemiecka decyzja, amerykańskie bomby[/srodtytul]