Rz: Jak to się dzieje, że politycy, którzy zmieniają barwy polityczne, ciągle są cenieni przez wyborców i od lat brylują w polityce?
Wojciech Jabłoński:
Wyborcy nie mają tu nic do rzeczy, bo to nie od nich zależy. Polityczni wędrowcy to przede wszystkim zwierzęta medialne. Nie są piękni, nie mają zbyt wielkich dokonań na koncie, ale zawsze są gotowi do występów w mediach i mają w zanadrzu kilka ciętych wypowiedzi, które dziennikarze kochają. Uwodzą dziennikarzy, a za ich pośrednictwem – wyborców. I to jest ich karta przetargowa u liderów partyjnych przed kolejnymi wyborami.
Zbliżają się wybory, partie walczą o znane twarze, żeby zdobyć jak najwięcej wyborców i wtedy pojawiają się oni?
Właśnie. Najczęściej obstawiają ugrupowania, które mają pewne miejsce w parlamencie, a gdy ich czas się kończy, szukają nowego miejsca. Najlepszym przykładem są kariery Ryszarda Czarneckiego i Stefana Niesiołowskiego. Obaj walczą z jąkaniem, do przystojnych trudno ich zaliczyć, a na dodatek zwiedzili wiele partii. I ciągle zajmują lukratywne stanowiska. A dlaczego? Bo potrafią wytargować dla siebie tzw. jedynki na listach wyborczych, czyli pewne mandaty.