Średnio 200 tys. zł kosztowało partie zdobycie jednego mandatu poselskiego i senatorskiego w wyborach 2007 r. PO, PiS, SLD i PSL wydały wówczas po niemal 30 mln zł na swoje kampanie.
Teraz partie zapowiadają, że nadchodząca kampania wyborcza będzie tańsza. – Nie stać nas na szastanie pieniędzmi. Środki z budżetu dla partii politycznych zostały obcięte o połowę. Poza tym mamy za sobą kosztowne ubiegłoroczne kampanie prezydencką i samorządową – można usłyszeć w sztabach.
Na wydanie 30 mln 600 tys. zł, czyli tyle, ile wynosi maksymalny limit wydatków na kampanię, stać właściwie tylko Platformę Obywatelską. – Nie mamy jeszcze zamkniętego planu wydatków, ale niewykluczone, że będzie on bliski tej kwoty – mówią nieoficjalnie przedstawiciele tej partii.
Wydatki policzyło już PiS. – Nasza kampania będzie kosztować od 20 do 22 mln zł – mówi „Rz" skarbnik partii Stanisław Kostrzewski. Niemal połowa tej sumy ma pochodzić z wpłat kandydatów i innych darczyńców. Zgodnie z prawem osoba fizyczna może przekazać komitetowi wyborczemu nieco ponad 20 tys. zł.
Na wpłaty od darczyńców liczą też SLD i PSL. – Wciąż nie wiadomo, ile wydamy, ale będą to skromne środki – mówi „Rz" szef kampanii ludowców, poseł Eugeniusz Grzeszczak. Nieoficjalnie w partii szacują, że może to być ok. 10 mln zł, z czego zdecydowana większość z wpłat kandydatów.