Reklama

Dwie drużyny, wiele frakcji

W PO i PiS trwa wojna o miejsca na listach i – co za tym idzie – pozycję walczących grup w nowym parlamencie

Publikacja: 30.08.2011 03:29

Dwie drużyny, wiele frakcji

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński Kuba Kamiński

– Niedawno prosiłem Ziobrę, żeby się za mną wstawił. Usłyszałem, że to kiepski pomysł, bo jak on się za kimś wstawi, to na pewno od razu go z list wytną – mówi „Rz" polityk PiS. A inni zdradzają, że Stanisław Kostrzewski, skarbnik i pełnomocnik finansowy PiS, uważany za szarą eminencję w partii, był wczoraj najbardziej poszukiwanym w niej człowiekiem. Poszła bowiem fama, że jeśli ktoś może jeszcze pomóc w sprawie miejsca na listach (PiS rejestruje je we wtorek), to on.

Listy kandydatów, które wyborcy otrzymują w lokalu wyborczym, to bowiem efekt wielu partyjnych starć. Choć oficjalnie politycy wszystkich ugrupowań zaprzeczają, by były prowadzone. – Nie zajmujemy się frakcyjnymi walkami, przecież mamy wspólny cel: jak najlepszy wynik wyborczy – twierdzi Waldy Dzikowski, wiceszef Klubu PO. – Mówienie o jakichkolwiek frakcjach w PiS to nadużycie – przekonuje z kolei Jarosław Zieliński z tej partii.

Wojna baronów

Jednak inni politycy obu partii nieoficjalnie przyznają, że kształt list to obraz zwycięstw lub porażek frakcji. – Kiedy patrzę na moich kolegów z drużyny Schetyny, to widzę, że jest dobrze, że udało nam się naprawdę zyskać dobre pozycje na listach – mówi „Rz" poseł PO.

W tej partii rywalizacja toczyła się głównie między dwiema grupami: tzw. spółdzielnią ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka i politykami skupionymi wokół marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny. – Tusk starał się, by równowaga została utrzymana – mówi „Rz" ważny polityk z PO.

Inny (grupa Schetyny) oponuje: – Gdy listy wyszły z regionów, była w nich wyraźna przewaga ludzi Grabarczyka. Po  pierwszych zmianach premiera osiągnięta została równowaga. Ale korekty wprowadzone przez Tuska ostatnio przesuwają szalę na rzecz Schetyny.

Reklama
Reklama

Jako przykład podaje Michała Marcinkiewicza, który miał kandydować do Sejmu z piątego miejsca w Szczecinie, ale władze PO zdecydowały o usunięciu jego kandydatury. – To człowiek Sławomira Nitrasa (europosła PO – red.), a ten przecież współpracuje z Grabarczykiem – argumentuje nasz rozmówca.

Główne frakcje starły się m.in. w Krakowie, gdzie szefem regionu jest zaliczany do spółdzielni Ireneusz Raś. Przez wiele tygodni nie było wiadomo, czy znajdzie się miejsce na liście dla krakowskiego posła Jarosława Gowina. Ostatecznie dostał trójkę – dzięki osobistej interwencji Tuska.

W Wielkopolsce, gdzie regionem rządzi związany ze Schetyną Rafał Grupiński, długo ważyły się losy Waldego Dzikowskiego, który jest skonfliktowany z tym ostatnim. Otrzymał ostatecznie trzecie miejsce na liście – po interwencji premiera.

Walczono też o listę lubelską. Zamiast Magdaleny Gąsior-Marek (to ona wręczyła kwiaty Grabarczykowi po próbie odwołania go) Schetyna widziałby na pierwszym miejscu Joannę Muchę. Na jedynce pozostała jednak Gąsior-Marek.

Z kolei na Podlasiu współpracownik Schetyny Robert Tyszkiewicz dostał trzecie miejsce. Mimo że ma tam silną pozycję – do niedawna był szefem regionu. Wyżej na liście znalazł się obecny młody szef regionu Damian Raczkowski.

Sytuację w PO komplikują liczne transfery na jej listy. Z lewej strony przyszli Bartosz Arłukowicz czy Dariusz Rosati. A z prawej (z PJN) Joanna Kluzik-Rostkowska, Jan Filip Libicki i Wiesław Kilian. – Stali się politycznymi zakładnikami Donalda Tuska i będą, przynajmniej na początku, jego naturalnym zapleczem – twierdzi dr Rafał Chwedoruk, politolog UW.

Reklama
Reklama

Transfer, ale dokąd

Czyją frakcję wzmocnią „transferowcy"? Nie wiadomo. – Jeszcze nie zostali przez partię przetrawieni – mówi polityk PO.

– Na naturalnego lidera grupy, która przeszła z lewicy, wydaje się wyrastać Arłukowicz. Ma dobre kontakty z wieloma politykami PO. Zresztą funkcja ministerialna mu to ułatwia – mówi „Rz" polityk Platformy. – Najbliżej mu oczywiście do Donalda i nie sądzę, by się określał po stronie którejś z grup. Choć niewątpliwie politykom lewicy bliżej do liberalnego Schetyny, tym bardziej że on był w operację jego przejścia zaangażowany – dodaje nasz rozmówca.

Frakcje w PO nie zawsze odzwierciedlają podział ideowy, co pokazuje choćby współpraca konserwatywnego Gowina z liberalnym Schetyną. – Są to porozumienia pragmatyczne, ideologia odgrywa mniejszą rolę –mówi Chwedoruk.

PiS: zmiany, zmiany

W PO sytuacja klarowna: jeśli nie uda się być protegowanym Tuska, można szukać wsparcia w jednej z dwóch walczących ze sobą grup. Inaczej jest w PiS. Podział miejsc na listach i sytuacja w sztabie wskazują, że dotychczasowy rozkład sił w partii znacznie się zmienił.

Przy układaniu list grupie Zbigniewa Ziobry udało się utrzymać stan posiadania, choć poniosła drobne straty. Kilka miesięcy wcześniej Beatę Kempę przerzucono z Wrocławia do Kielc. Startuje z pierwszego miejsca, ale część lokalnych działaczy kwestionuje jej kandydaturę. – To grupa paru osób, już praktycznie poza polityką – mówi „Rz" Kempa.

Z kolei Andrzej Dera, jeden z filarów ziobrystów, dostał czwórkę na liście w Kaliszu. – Andrzej jest lubiany przez wszystkich, ale nie dało się go wybronić po wpadce z kodeksem wyborczym. To on przekonywał, że projekt warto poprzeć – mówi „Rz" członek Komitetu Politycznego PiS. Ziobrystom udało się zapewnić jedynki dla Arkadiusza Mularczyka (Nowy Sącz) i Andrzeja Dudy (Kraków).

Reklama
Reklama

Bezwzględnie wzmocni się natomiast pozycja dawnego zakonu PC złożonego z bliskich współpracowników Jarosława Kaczyńskiego. W niemal wszystkich okręgach, w których startują, zajmują miejsca w pierwszej trójce. – Na pewno lojalność była brana pod uwagę, oceniano wieloletnią współpracę i to, czy kandydat nie prowadził działań szkodzących partii – mówi „Rz" Zieliński. Ale zaznacza: – Grupy zakonnicy czy ziobryści zostały wykreowane przez media, w rzeczywistości się zazębiają.

 

Niekiedy rzeczywiście tak jest, np. w przypadku tworzącej się grupy smoleńskiej. Są tu członkowie rodzin ofiar katastrofy, m.in. Andrzej Melak czy Magdalena Pietrzak-Merta, ale i byli współpracownicy prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Za symbol tej grupy uważany jest poseł Antoni Macierewicz. Ale kojarzony jest też z frakcją Radia Maryja. Ta na początku kadencji jedna z liczących się grup w PiS przy układaniu list została zmarginalizowana. Jej sztandarowa postać Anna Sobecka otrzymała siódemkę w Toruniu.

Silną grupę w przyszłym Klubie PiS mogą tworzyć ludzie służb specjalnych i wymiaru sprawiedliwości. Na „biorących" miejscach są Mariusz Kamiński, były szef CBA, jego zastępcy Ernest Bejda i Maciej Wąsik, były szef ABW Bogdan Święczkowski (jedynka w Wałbrzychu) czy były prokurator krajowy Dariusz Barski (dwójka w Łodzi).

Czy stawką walki frakcji jest tylko pozycja w partii? Niekoniecznie. Nieoficjalnie wiadomo, że w PO ludzie Grzegorza Schetyny – podobnie jak on sam – są bardziej skłonni do zawarcia w przyszłym Sejmie koalicji z SLD. Od ich siły wiele może więc zależeć podczas konstruowania przyszłego rządu. Z kolei PiS eksperymentuje: znalazło miejsce dla wielu osób bez doświadczenia w polityce (rodziny smoleńskie), jednocześnie ułożyło listy tak, by utrzymać poparcie Radia Maryja, a prócz tego zaryzykowało sięgnięcie po  niekojarzonych z partią ekspertów, takich jak Przemysław Wipler (Fundacja Republikańska). Obydwie partie stawiają więc na kontrolowane ryzyko.

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama