10 kwietnia ubiegłego roku pod Smoleńskiem rozbił się Tu-154M o numerze bocznym 101. Teraz, jak pisała "Rz", MON za pośrednictwem Agencji Mienia Wojskowego chce sprzedać drugą tego typu maszynę – oznaczoną 102. Ten pomysł nie podoba się mecenasowi Piotrowi Pszczółkowskiemu, który w śledztwie dotyczącym katastrofy reprezentuje prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Prawnik chce, by do czasu zakończenia postępowania maszyna nie została sprzedana. Napisał do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, by zwróciła się w tej sprawie do MON. Wniosek wysłał pocztą. Śledczy jeszcze się do niego nie ustosunkowali.
Zdaniem Pszczółkowskiego tupolew nie powinien zostać sprzedany, bo jest potrzebny w śledztwie. Chodzi m.in. o sprawę ewentualnego oblotu.
Jedyny w Polsce tupolew 154M był już poddany oblotowi w czasie prac komisji Jerzego Millera. Pełnomocnik Kaczyńskiego uważa jednak, że powinni tego dokonać niezależni biegli powołani przez prokuraturę. A korzystanie przez nich "jedynie z opracowań dokonanych uprzednio przez komisję byłoby niczym nieuzasadnionym odstępstwem od zasady bezpośredniości" – napisał we wniosku. Zwraca uwagę, że eksperci powołani przez prokuraturę mają inne zadania niż członkowie komisji Millera, która prowadziła postępowanie administracyjne, a nie karne.
Gdyby jednak decyzja o transakcji zapadła, mecenas dopomina się, by w umowie zawarto klauzulę pozwalającą biegłym również po jej przeprowadzeniu dokonywać badań i eksperymentów procesowych.