Do turnieju finałowego w Polsce i na Ukrainie zakwalifikowali się w różnym stylu: Włosi, stawiając na obronę (tylko jedna stracona bramka w ośmiu meczach), Hiszpanie – na atak (21 goli w sześciu spotkaniach). Mistrzowie świata i Europy przez eliminacje szli jak burza. Pokonując wczoraj Liechtenstein (6:0), wyrównali swój rekord kolejnych zwycięstw w meczach o punkty. Wszystko wskazuje na to, że nie zatrzyma się on na liczbie 12.
Cesare Prandelli znów nie zmrużył oka. Trener Włochów po piątkowym spotkaniu z Wyspami Owczymi (1:0) przyznał, że nie mógł zasnąć, wstydząc się za swoich piłkarzy. Dziś w nocy świętował z nimi awans, wywalczony po mękach i akcji rezerwowych: podawał Claudio Marchisio, strzelał Giampaolo Pazzini. Włosi pokonali Słowenię i uniknęli baraży. W listopadzie przyjadą więc do Wrocławia na mecz towarzyski z Polską.
Blisko finałów są Holendrzy i Anglicy. Obydwu drużynom do awansu brakuje już tylko punktu. Wicemistrzowie świata, nowi liderzy rankingu FIFA – podobnie jak Hiszpanie i Niemcy – wygrali wszystkie spotkania (wczoraj z Finlandią 2:0), strzelili najwięcej bramek (34), ale teoretycznie szanse na dogonienie ich mają jeszcze Szwedzi. Zachowali je po zwycięstwie nad San Marino (5:0).
Złą serię Anglików przerwał Ashley Young: zespół Fabio Capello po roku wygrał w końcu na Wembley, z Walią 1:0. Do składu wrócił Frank Lampard, pominięty przez włoskiego selekcjonera w poprzednim meczu z Bułgarią. Teraz wystarczy nie przegrać w Podgoricy z Czarnogórą.
O awans drżą wciąż Francuzi. Po wyjazdowym remisie z Rumunią (0:0) ich przewaga nad Bośnią i Hercegowiną stopniała do 1 punktu. Niepewni awansu są też m.in. Portugalczycy. W tej kolejce pauzowali, po zwycięstwie Danii nad Norwegią (2:0 po bramkach Nicklasa Bendtnera) mają tyle samo punktów co rywale.