Niemcy to hegemon mimo woli

Kierunek rozwoju UE jest dobry i trzeba brać pod uwagę odejście z Unii niektórych państw – mówi Joachim Fritz Vannahme, niemiecki politolog, Piotrowi Jendroszczykowi

Publikacja: 10.05.2012 18:50

Niemcy to hegemon mimo woli

Foto: ROL

Czy po wyborach w Grecji i Francji Angela Merkel nie jest coraz bardziej izolowana w jej dążeniu do egzekwowania dyscypliny fiskalnej w Europie?

Joachim Fritz Vannahme:

Bynajmniej. Instytucje europejskie, Komisja Europejska, Europejski Bank Centralny oraz międzynarodowe instytucje, jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy proponują w zasadzie dokładnie to samo co Angela Merkel, mając na względzie rozwój sytuacji na rynkach finansowych oraz nadmierne zadłużenie wielu państw. To nic nowego, właściwie od czasu paktu stabilizacji i wzrostu UE z 1991 roku. Jego postanowienia nie były jednak poważnie traktowane i egzekwowane. Do czasu gwałtownej reakcji rynków finansowych, które przypomniały, że w obecnych warunkach nie są w stanie dłużej finansować coraz bardziej zadłużonych państw.



Zdaniem „Le Monde" nie tylko wyniki wyborów w Grecji i Francji, ale też w Szlezwiku Holsztynie, gdzie władzę utraciły te same ugrupowania, które tworzą rząd Angeli Merkel, świadczą, iż obywatele nie są gotowi poddawać dyktatowi dyscypliny fiskalnej i domagają się jej rozluźnienia.



Nie tylko Francja i Grecja mogą służyć za przykład odwołania rządów w wyniku protestu obywateli niezadowolonych z rozwoju sytuacji. Ten czynnik odgrywał pewną rolę w upadku rządu Berlusconiego we Włoszech, podobnie było w przypadku Zapatero w Hiszpanii, a także w Irlandii. Taka konstatacja czyni problem ostrzejszym. Ale jeżeli mówimy o odczuciach obywateli, to nie można pominąć najważniejszej przyczyny niezadowolenia, jaką jest powiększający się rozziew pomiędzy dochodami i poziomem życia zwykłych ludzi oraz klasy osób zamożnych i bogatych. Poczucie niesprawiedliwości wzmacniana jest w niektórych społeczeństwach tym, że jednym krajom powodzi się znacznie lepiej niż innym. Powiększająca się luka w poziomie życia społeczeństw krajów UE jest sednem problemu. Dopóki nie znajdziemy na to rozwiązania, pakiety oszczędnościowe czy jakiekolwiek inne nie będą miały znaczenia.

Niezadowolenie społeczeństw UE wydaje się koncentrować na Niemczech, sytych, którym się dobrze powodzi i który to kraj z wyżyn swego dobrobytu żąda dyscypliny finansowej od innych.

Tak jest, ale nie można zapominać, że przez całą dekadę to Niemcy byli nazywani chorym człowiekiem Europy. Dopiero konieczne i bolesne reformy na początku ubiegłej dekady sprawiły, że kraj stanął na nogi.

W takim razie obywatele innych państw UE powinni tym bardziej doceniać wysiłek Niemców i wykazywać większe zrozumienie dla ich stanowiska. Ale tak nie jest. Nawet Nicolas Sarkozy szybko zrezygnował w czasie kampanii wyborczej z powoływania się na przykład niemiecki, bo nie było to dobrze widziane przez Francuzów. Niemcy są nadal postrzegane jako hegemon Europy.

Sądzę, że zasadniczą rolę w kształtowaniu postaw nieprzychylnych wobec Niemiec odgrywają sprawy znacznie bardziej banalne. Luksemburg ma jeszcze lepsze wyniki gospodarcze niż Niemcy, ale nikt na ten temat nie debatuje. Niemcy mają 82 mln mieszkańców, są największą gospodarką w Europie i z racji swego centralnego położenia rozwój sytuacji w tym kraju wpływa na inne gospodarki. Te zależności działają w dwie strony. W okresach, gdy Niemcom powodziło się źle, słyszało się głosy o naszym negatywnym wpływie na inne kraje. Ale gdy Niemcy mają się dobrze, znów słychać zarzuty. To jest problem hegemona Europy, którym Niemcy są wbrew swej woli. Warto przypomnieć, jak kanclerz Angela Merkel wstrzymywała się w latach 2009 i 2010 od przyjęcia wiodącej roli w podejmowaniu inicjatyw antykryzysowych czy ratowania Grecji i jak głośne były skargi na Niemcy z tego właśnie powodu. Zmieniła zdanie dopiero, gdy okazało się, że bez objęcia takiej roli nie da się przeprowadzić koniecznych zmian i reform w skali UE.

Merkel podkreśla nieustannie, że europejski pakt fiskalny jest nienaruszalny. Czy dlatego, że dzięki temu może tłumaczyć niemieckim podatnikom, iż ryzykują wprawdzie miliardy dla Grecji i innych państw, ale mają chociaż część gwarancji, że nie będzie powtórki z tąpnięcia?

Oczywiście, że Merkel potrzebuje takiej argumentacji. W niedzielę są wybory w Nadrenii Północnej-Westfalii, landzie pod względem ludności większym niż Holandia, a w przyszłym roku wybory do Bundestagu. Ale z drugiej strony reżim paktu fiskalnego jest w gruncie rzeczy próbą powrotu do sytuacji początkowej, gdy podejmowano decyzje o wprowadzeniu euro. Ustanowienie reżimu budżetowego było wtedy warunkiem Helmuta Kohla. Niemcy gotowe były pozbyć się marki pod warunkiem dotrzymania dyscypliny budżetowej. Inna sprawa, iż same Niemcy nie zawsze trzymały się tych zasad.

Czy Niemcy mogą być w ogóle przykładem dla Europy, mimo sukcesów w reformowaniu swego państwa?

Nie są przykładem, bo mają inną strukturę gospodarki niż większość innych państw UE. Dla porównania: we Francji dominują wielkie koncerny, a w Niemczech jest ogromna ilość małych i średnich firm, które są w dodatku silnie zorientowane na eksport. Niemcy są zresztą obok Chin największą potęgą eksportową. To dyktuje określone zachowania gospodarcze państwa. Ale z Niemiec można brać przykład w takich sprawach, jak kształtowanie relacji pomiędzy pracodawcami i pracownikami. Przy udziale gwarancji państwowych udało się nawet w czasach kryzysu finansowego wypracować kompromis, że firmy nie zwalniały pracowników. Płace były wprawdzie niższe, ale przy gwarancji zatrudnienia. To mógłby być model eksportowy.

Czy po wyborach w Nadrenii, zwanych miniwyborami do Bundestagu, Merkel złagodzi opór przeciwko propozycji nowego prezydenta Francji dotyczących wprowadzenia euroobligacji, czy pewnych instrumentów ożywiających koniunkturę?

Kompromisowe propozycje ze strony Niemiec już są. Minister gospodarki proponował kilka miesięcy temu swego rodzaju plan Marshalla dla Grecji, a więc program wzrostu gospodarczego. To nic innego niż to, o czym mówi Francois Hollande. Berlin jest więc gotów do rozmów o szczegółach. Podobnie w sprawie euroobligacji. Pod warunkiem, że będą to obligacje służące realizacji określonych projektów ekonomicznych, a nie po prostu dla pokrywania rosnących deficytów budżetowych.

W jakim punkcie politycznym jest sama kanclerz Merkel? Czy koalicja rządowa przetrwa ponad rok do kolejnych wyborów, a tym samym obecna polityka europejska?

Wszystko zależy od tego, czy i kiedy partner koalicyjny, jakim jest FDP, podejmie decyzję wyjścia z rządu, mając nadzieję na odzyskanie popularności, przynajmniej w części. Ale wydaje się, że kanclerz Merkel ma większe problemy na arenie europejskiej niż wewnętrznej. Rządy w wielu krajach borykają się z trudnościami czy to politycznymi, czy gospodarczymi i nie przejawiają chęci do większego zaangażowania w sprawy europejskie. Paradoksalnie, oprócz Francji, gdzie nowa ekipa jest niejako zmuszona do zaprezentowania swego programu. Jeżeli więc Angela Merkel szuka partnera do realizacji celów europejskich, znajdzie go najprawdopodobniej właśnie w Paryżu.

Czy to oznacza, że UE gwałtownie zmieni swój kształt?

Sytuacja rozwija się nad wyraz szybko. Dwa, trzy lata temu nikt nie był w stanie przewidzieć aż takiej dynamiki. Pytanie brzmi obecnie, ile z obecnych 28 państw UE (Chorwacja jest już praktycznie członkiem) zdoła dotrzymać kroku w warunkach tak szybkich zmian. Przy tym godzina próby dopiero nadchodzi. Mam na myśli konieczność realizacji podjętych zobowiązań. Ma z tym poważne problemy nie tylko Grecja, ale wiele innych krajów. Nie idę tak daleko jak Joschka Fischer, który mówi, że nic się nie stanie, jeżeli liczba członków UE ulegnie zmianie. Uważam jednak, że kierunek rozwoju UE jest dobry i trzeba brać pod uwagę odejście z UE niektórych państw.

Joachim Fritz Vannahme jest szefem projektu instytucji europejskich fundacji Bertelsmanna

Czy po wyborach w Grecji i Francji Angela Merkel nie jest coraz bardziej izolowana w jej dążeniu do egzekwowania dyscypliny fiskalnej w Europie?

Joachim Fritz Vannahme:

Bynajmniej. Instytucje europejskie, Komisja Europejska, Europejski Bank Centralny oraz międzynarodowe instytucje, jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy proponują w zasadzie dokładnie to samo co Angela Merkel, mając na względzie rozwój sytuacji na rynkach finansowych oraz nadmierne zadłużenie wielu państw. To nic nowego, właściwie od czasu paktu stabilizacji i wzrostu UE z 1991 roku. Jego postanowienia nie były jednak poważnie traktowane i egzekwowane. Do czasu gwałtownej reakcji rynków finansowych, które przypomniały, że w obecnych warunkach nie są w stanie dłużej finansować coraz bardziej zadłużonych państw.

Pozostało 90% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!