Święto było dwudniowe i już po południu pierwszego dnia mnóstwo ludzi gnało poza miasto. A drugiego folgowano sobie ponad miarę. „Kurier Warszawski" z roku 1888 lamentował, iż „w ogóle takiego nadużycia trunków dawnemi czasy na Bielanach nie bywało". Na to, co wyprawiano po krzakach, przymknijmy oko, ale jeszcze bito się przy lada okazji, okradano i kompletnie zapominano o wzniosłym charakterze uroczystości.
Zacna wycieczka
Zielone Świątki, jako takie, nie były świętem religijnym, a zwyczajowym ozdabianiem domów gałęziami oraz tatarakiem. To miało być powitanie wiosny. Już w wieku XVIII doszukiwano się korzeni tego obyczaju w czasach pogańskich. Z czasem połączono je z trzecim co do ważności świętem chrześcijańskim, czyli Zesłaniem Ducha Świętego. To ostatnie jest ruchome i przypada w siedem tygodni po Wielkiejnocy. Dlatego dziś Zielone Świątki mamy między 10 maja a 13 czerwca. I to już nie dwudniowe, bo przed 55 laty władza zadekretowała święta jednodniowe.
Drzewiej mieszkańcy miasta porzucali wszystko i pędzili w okolice klasztoru bielańskiego, gdzie odbywał się w drugi dzień świąt – odpust. Dramatycznie opisał to reporter „Kuriera Warszawskiego" – 28 maja roku 1822. „Od godziny 5 do 8 droga pod górę Bielańską zdawała się być rzeką płynącą najrozmaitszymi osobliwościami. Bez żadnej przerwy Pojazd następował za Pojazdem i było ich: Karet i Koczów 1811, Dorożek 494, Powozów niekrytych 1206, w ogólności 3511. Wieczór był iednym z najprzyiemniejszych gdyż deszcz upał i kurz niedokuczały, a wzgurze panuiące nad Wisłą napełnione kilkunastu tysiącami".
Bawiono się do woli, a największą atrakcją był „Sztukmistrz Bamberg niedawno przybyły do Warszawy, okazywał swoie doświadczenia w Namiocie, mówią iż wiele ma zręczności".
W roku 1841 ku Bielanom ruszył „statek parowy, żelazny, wielki o sile 40 koni". Od tej pory, miast jechać w kurzu, można było wyprawiać się wodą. Statek ten, jak donosiła „Gazeta Codzienna", miał „odbywać (...) przejażdżki między Bielanami a Warszawą". I to siedem razy dziennie, a „miejsce wsiadania jest za tarasem zamkowym (...) na statku urządzony bufet dla wygody publiczności".