W „Misiu" była szafa. Gdy ktoś chciał się podlizać prezesowi, podchodził do niej, włączał nagrywanie i śpiewał swoje łubu-dubu. W warszawskim hotelu Hyatt w telewizyjnej sieci uruchomiono kanał 50. Kiedy któryś z piłkarzy reprezentacji Polski poczuje się niedopieszczony, a psycholog Paweł Habrat będzie za daleko, wystarczy sięgnąć po pilota. Na kanale 50. jedna ze współpracujących z PZPN firm stworzyła program bez przerwy nadający życzenia, jakie w całej Polsce dla naszych piłkarzy nagrywali kibice.
Kłótnia o karnego
Na kanale 50. można też puszczać fragmenty spotkania z Andorą, bo ten wbrew pozorom mało ważny mecz dał odpowiedź na kilka ważnych pytań. Kiedy w pierwszej połowie mało widoczny Robert Lewandowski został brutalnie sfaulowany przez Marcio Vieirę, nagle przy piłkarzu z Andory znalazło się pół polskiej drużyny, z Jakubem Błaszczykowskim na czele. Kapitana reprezentacji przed wymierzeniem sprawiedliwości musieli powstrzymywać koledzy. A podobno Błaszczykowski z Lewandowskim w Borussii Dortmund wcale nie trzymają się specjalnie blisko. Podzieleni są nawet na linii sympatii politycznych.
Andora miała być miłym przetarciem przed mistrzostwami Europy i była. Polacy z ostatnią drużyną w rankingu FIFA wygrali bez problemów, a gdyby na siłę nie podawali sobie tuż przed bramkarzem, zwycięstwo byłoby dużo bardziej okazałe. Dwie z czterech bramek zostały zdobyte po rzutach karnych.
Ale przede wszystkim mamy kapitana. Kiedy nim zostawał, mówiono, że to dlatego, że Pumę zastąpiło Nike, a on ma od dawna kontrakt z tą firmą. Powtarzano, że Błaszczykowski nie ma charakteru, charyzmy. A on budował swoją pozycję powoli, liderem stawał się być może wbrew woli i wrodzonym umiejętnościom.
Niby bronił wyrzuconego z kadry Artura Boruca, ale ostatnio powiedział, że mężczyźni załatwiają sprawy między sobą, a nie na łamach prasy. Niby bronił Sławomira Peszki, ale przyznał, że nie miał wystarczających argumentów. Gdy trzeba było w drużynie kogoś takiego jak Marcin Wasilewski, poszedł do Franciszka Smudy i powiedział: „trenerze, chcemy, żeby go pan powołał".