Także Jugosławia, Krym w ZSRR czy pobyty nad Balatonen na Węgrzech. Specyficzna była Jugosławia, bo to był jedyny kraj rządzony przez komunistów, którego waluta była wymienialna na dolary. W ogóle w PRL mało kto jeździł wyłącznie z powodów wypoczynkowych. Na wycieczkach ludzie zarabiali. Do Jugosławii wozili towary, które w Polsce były tanie. Tam wymieniali je na dinary, a dinary wymieniali na dolary. Ewentualnie przywozili artykuły, które w Polsce były drogie czy nieobecne. Handel kwitł.
Co przywozili Polacy? Tureckie dywany?
Nie tylko. Także wyroby skórzane, a w latach 80. tureckie dżinsy. Popularnością cieszyły się bałkańskie wina, choć je akurat można było kupić także w Polsce. Z tym że przeciętne francuskie wino stołowe w PRL musiałoby kosztować czwartą część średniej pensji. Na bałkańskie wino stać było prawie wszystkich.
Doceniano walory krajobrazowe?
Nad Morzem Czarnym jest ciepło. Bułgaria przypominała mi więc nieco Kalifornię czy Florydę z amerykańskich filmów. Szczególnie domy i hotele malowane na biało, które popularne są też na południu USA. Z tą różnicą, że trzeba było patrzeć na nie z daleka, żeby nie widzieć odpadającego tynku, a czasami by nie czuć fetoru. W Bułgarii widziałem też pierwszy raz delfinarium, co także koresponduje z oceanariami na Florydzie.
Czyli wakacje na Bałkanach można było uznać za luksusowe?