Rz: Zdarza się, że menedżerowie, negocjując kontrakt, budzą zdziwienie swoimi oczekiwaniami. Czy menedżer może się domagać od firmy np. pokrycia kosztów fryzjera czy osobistego trenera fitness?
Jarosław Bachowski:
Teoretycznie może, ale to się nie zdarza. Kiedyś menedżerowie negocjowali w ramach kontraktu łączny pakiet reprezentacyjny, gdyż chcieli mieć jasne wytyczne dotyczące takich wydatków. Ale w ostatnich latach się od tego odchodzi – w większości firm z zagranicznym kapitałem wydatki reprezentacyjne regulują wewnętrzne kodeksy postępowania, a menedżer, podpisując kontrakt, akceptuje firmowe zasady.
Czy takie regulacje są też w krajowych spółkach?
Coraz częściej tak, szczególnie w dużych firmach. Niektóre spółki nie mają jednak wewnętrznych uregulowań i tam podczas negocjacji kontraktu może dojść do dyskusji o wydatkach reprezentacyjnych, najczęściej tych związanych z samochodem służbowym, telefonem. Nie spotkałem się z pytaniami o fryzjera czy limit wydatków w restauracji. Byłoby to nie do pomyślenia w firmach na Zachodzie, które zwracają dużą uwagę na ryzyko reputacyjne. Oczywiście pozwalają rozliczać wydatki na lunche czy kolacje służbowe, ale robią to, zadając pytanie, czy wydatek był uzasadniony biznesowo, nie zaś proponując limit.