Rońda to specjalista od balistyki wewnętrznej. Z zespołem Antoniego Macierewicza, który w Sejmie zajmuje się wyjaśnianiem katastrofy smoleńskiej związał się po I konferencji smoleńskiej, którą współorganizował. W kwietniu tego roku reprezentował w studiu TVP1 zwolenników hipotezy wybuchu w Tu-154M podczas dyskusji o przyczynach katastrofy smoleńskiej.
Program był wyemitowany jako wstęp do dwóch filmów, które pokazują różne wersje przyczyn katastrofy: rekonstrukcji oficjalnych raportów przygotowanej przez National Geographic pt. "Śmierć prezydenta" i dokumentu Anity Gargas "Anatomia upadku". Rońda stwierdził w dyskusji, że z rosyjskiego dokumentu, którego nie chciał pokazać, wynika, że piloci nie zeszli poniżej 100 metrów, co nie zgadzało się nie tylko z ustaleniami komisji MAK i Millera, ale również tezami zespołu Macierewicza, który utrzymuje na podstawie odczytów systemu TAWS, że punkt, w którym mogło dojść do wybuchu jest na wysokości 39 metrów.
Wczoraj Rońda był gościem TV Trwam. - Oni niestety zeszli poniżej 100 metrów. Ja w wywiadzie z panem Kraśko (Piotrem - dziennikarzem TVP - red.) trochę zagrałem. Z różnych względów. Ponieważ pan Kraśko grał ze mną, no to tak jak w kartach się gra w niektórym układzie... Z panem nie będę grał w karty, w związku z tym powiem, że oni zeszli poniżej 100 metrów. Byli gdzieś na wysokości pomiędzy 50 a 60 metrów - przyznał Rońda, który kilka godzin wcześniej był gościem debaty organizowanej przez zespół parlamentarny.
Zobacz program: