"Do Sądu Najwyższego wpłynęły 64 protesty przeciwko ważności wyborów do Parlamentu Europejskiego, które odbyły się w dniu 25 maja 2014 r." - czytamy w komunikacie opublikowanym na stronach Sądu Najwyższego. "Do dnia 30 czerwca 2014 r. (godz. 15.45) rozpoznano 48 protestów. Sąd Najwyższy w przypadku 6 protestów postanowił wyrazić opinię, że zarzuty protestu są zasadne, lecz naruszenie przepisów ustawy nie miało wpływu na wynik wyborów, w przypadku 4 protestów wyraził opinię o niezasadności zarzutów. 38 protesty pozostawiono bez dalszego biegu" - poinformowano.
Z informacji niezalezna.pl wynika, że większość uznanych protestów wyborczych dotyczyła pozbawienia prawa do głosowania. W dwóch przypadkach, na liście wyborców przy nazwisku głosującego widniał już podpis, dlatego komisja odmawiała wydania karty, w jednym uniemożliwiono wzięcie udziału w wyborach osadzonemu, bo komisja zakończyła pracę przed czasem.
Dwa inne protesty dotyczyły błędnego przypisania głosów innemu kandydatowi, niż wskazali to wyborcy.
Najwięcej kontrowersji wzbudził jednak ostatni, szósty uznany protest. Dotyczył on nieprawidłowości w komisji wyborczej nr 103 w Warszawie. Jak pisaliśmy w "Rz", członkowie tej komisji opuścili lokal bez opublikowania protokołów głosowania. Następnie z workami pełnymi kart do głosowania udali się do siedziby okręgowej komisji wyborczej. Na wideo widać, jak worki z głosami były wrzucane przez okno do piwnicy. Tą samą drogą przekazano też pokwitowanie ich odbioru.
Film, na którym uwieczniono te zdarzenia przedstawiał jeszcze w maju Antoni Macierewicz. – To wstrząsający materiał. Obrazuje sytuację, która mogła się zdarzyć w tysiącach komisji wyborczych – oburzał się wtedy poseł PiS.