Czas ludzi cienia nastał w PO

Zanosi się na pojedynek Schetyny z Siemoniakiem.

Aktualizacja: 18.11.2015 14:20 Publikacja: 17.11.2015 19:50

Tomasz Siemoniak i Grzegorz Schetyna

Tomasz Siemoniak i Grzegorz Schetyna

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Za niespełna dwa tygodnie będzie już wiadomo, ilu kandydatów wystartuje w wyborach na szefa Platformy Obywatelskiej. We wtorek do gry wkroczył poważny kandydat – wicepremier i szef MON w rządach PO Tomasz Siemoniak.

– Chcemy, żeby PO wygrała następne wybory, i jestem przekonany, że gdy będę przewodził Platformie, tak właśnie się stanie – oświadczył.

Z tylnego rzędu na front

Największa partia opozycyjna przechodzi najpoważniejszy kryzys przywództwa od czasu swego powstania 15 lat temu. Po raz pierwszy w historii straciła władzę. A gdy przestała być partią władzy, to nie bardzo wie, jaką partią jest. Lata rządów przekształciły ugrupowanie liberalne z wyraźnym rysem antykomunistycznym i konserwatywnym w partię pragmatyczną, zlepek ludzi o sprzecznych poglądach i interesach, których łączyła głównie niechęć do rządów PiS.

Ale i z tym Platforma dałaby sobie radę, gdyby miała silnego, wyrazistego, charyzmatycznego lidera. Problem polega na tym, że jej jedyny silny, wyrazisty, charyzmatyczny lider został słabym, bezbarwnym, pozbawionym charyzmy przewodniczącym Rady Europejskiej.

Wyjeżdżając do Brukseli, Donald Tusk wskazał jako swą następczynię w partii i rządzie Ewę Kopacz, bliską polityczną sojuszniczkę. Ale Kopacz nie posiadła jego politycznych talentów. Nie dość, że pod jej wodzą partia przegrała trzy kolejne wybory – od delikatnej porażki w wyborach samorządowych przez wyraźną w prezydenckich po dotkliwą w parlamentarnych. Kopacz przede wszystkim nie potrafiła przejąć realnej kontroli nad partią. Jej polityka równoważenia rozmaitych frakcji doprowadziła do tego, że po utracie stanowiska premiera została zmuszona do wycofania się z wyborów na szefa partii – a zmusiła ją do tego koalicja polityków tychże, równoważonych wcześniej, frakcji.

Tusk, Kopacz i Komorowski nie cieszą się sympatią zwykłych członków PO

Na jej czele stanął cofnięty przez Kopacz rok temu z zaświatów Grzegorz Schetyna – wzięcie go do rządu na stanowisko szefa MSZ to była jedna z niewielu decyzji Kopacz podjętych mimo sprzeciwu Tuska. W polityce nieczęsto sprawdzają się scenariusze oczywiste, widoczne na pierwszy rzut oka. Ale ten się sprawdził – Schetyna był pierwszym, który po porażce Kopacz przystąpił do natarcia, zapowiadając swój start na szefa partii. Tak naprawdę Siemoniak jest w tej chwili jedynym politykiem Platformy, który może go zatrzymać.

Wybory na szefa Platformy dają Siemoniakowi możliwość wejścia d0 pierwszego politycznego szeregu. W całym swoim życiu był bowiem zawsze w tle, najczęściej jako „wice" – wiceprezydent Warszawy, wicemarszałek województwa mazowieckiego, wiceminister spraw wewnętrznych, wicepremier. Ale Siemoniak już od dawna szuka możliwości mocnego wejścia do polityki. Na fali posmoleńskich rozliczeń w rządzie Tuska w 2011 r. został ministrem obrony, dwa lata później wszedł do zarządu partii, a w tym roku po raz pierwszy kandydował do Sejmu i z najlepszym wynikiem w rodzimym okręgu wałbrzyskim został posłem.

Już w 2014 r., gdy Tusk wyjeżdżał do Brukseli, Siemoniak był przez część partii lansowany na jego następcę. Paradoksalne jest to, że w tej grupie był także Schetyna.

Ale nie ma się co dziwić – przez lata z Siemoniakiem blisko współpracowali. Gdy Schetyna był wicepremierem i szefem MSWiA w pierwszym rządzie Tuska, powołał Siemoniaka na swego zastępcę. Schetyna – tak jak Siemoniak – przez lata też był człowiekiem cienia. Jako sekretarz generalny był prawą ręką Tuska, specem od mokrej partyjnej roboty – to on realizował scenariusze marginalizowania wszystkich kolejnych partyjnych konkurentów Tuska. W 2009 r. po wybuchu afery hazardowej Tusk usunął go z rządu i od tego czasu jeszcze bardziej spychał w cień. Przed egzekucją Schetynę uratował wyłącznie wyjazd Tuska – i pomocna dłoń Kopacz.

Poparcie Tuska

Jedna z najpoważniejszych rozgrywek dotyczy tego, kto na kogo postawi. Wiadomo, że Tusk poprze każdego, kto będzie miał szansę wygrać ze Schetyną. Wieloletni hegemon Platformy na czasowej emigracji w Brukseli ani myśli oddawać partii w ręce swego zaprzysięgłego wroga, którego intensywnie zwalcza od lat.

Jeśli w głowie Tuska tli się plan powrotu do krajowej polityki – a wiele na to wskazuje – to musi zadbać o to, by mieć dokąd wracać. A w Platformie Schetyny nie będzie dla niego miejsca – w partii nikt nie ma wątpliwości, że Schetyna zrewanżuje się Tuskowi za wszystkie upokorzenia, które w milczeniu znosił przez pół ostatniej dekady.

To pierwszy punkt dla Siemoniaka. Ale ma on także szansę na punkt drugi – liczy na poparcie Bronisława Komorowskiego. Były prezydent jest w trudnej sytuacji. Z jednej strony przez lata wspierał Schetynę, głównie dobrym słowem, bo wiele więcej w relacjach z Tuskiem zdziałać nie mógł. Ale jednocześnie bardzo dobrze współpracowało mu się z Siemoniakiem jako szefem MON. – Komorowski namawiał Tomka do startu – przekonuje stronnik Siemoniaka. – Uważa, że jeśli wygra Schetyna, to część partii tego nie zaakceptuje i Platforma się podzieli.

Trzeci punkt Siemoniak dostanie walkowerem – poparcie od Ewy Kopacz. Wbrew pozorom nie jest to dla Schetyny całkowicie obojętne. Dlatego jego ludzie przekonują, że to Tusk z Siemoniakiem namawiali Kopacz do startu w wyborach na szefa Klubu PO, przewidując jej porażkę i – w konsekwencji – wycofanie się z wyborów na szefa partii.

– Tusk chciał oczyścić przedpole dla Siemoniaka, któremu daje większe szanse na zdobycie szefostwa PO. Ale w tej sytuacji to Kopacz powinna chyba głosować na Grzegorza, bo Siemoniak ją zdradził – drwi jeden ze stronników Schetyny.

Stronnik Siemoniaka: – Bzdura. Siemoniak nie namawiał Kopacz do startu na szefową klubu. Był wobec niej lojalny i ma jej poparcie jak w banku.

Na wtorkowej konferencji u boku Siemoniaka stanęli była marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, odchodzący minister ds. europejskich Rafał Trzaskowski i była minister sportu Joanna Mucha. Wszyscy oni w ostatnim czasie należeli do współpracowników premier Kopacz.

Zdecydują działacze

Rachunek oparty na autorytetach wskazuje na zwycięstwo Siemoniaka. Jednak wsparcie byłych premierów i prezydenta gwarancji wygranej nie daje. Po pierwsze, w wyborach na szefa PO głosują wszyscy członkowie partii – 40 tys. ludzi, którzy nie muszą się kierować wskazaniami partyjnych patriarchów. A po wtóre, partia jest w stanie fermentu, a jej historyczni liderzy – Komorowski i Kopacz, a nawet Tusk – budzą negatywne emocje u części działaczy.

Oczywiście w wyborach na szefa PO kandydatów będzie więcej. Już zgłosił się były minister sprawiedliwości Borys Budka. Znamienne, że na konferencji Siemoniaka zabrakło innego byłego ministra sprawiedliwości Cezarego Grabarczyka – on także rozważa start. Ale będą oni jedynie statystami, którzy co najwyżej mogą utrudnić Schetynie bądź Siemoniakowi wygraną w pierwszej turze.

Za niespełna dwa tygodnie będzie już wiadomo, ilu kandydatów wystartuje w wyborach na szefa Platformy Obywatelskiej. We wtorek do gry wkroczył poważny kandydat – wicepremier i szef MON w rządach PO Tomasz Siemoniak.

– Chcemy, żeby PO wygrała następne wybory, i jestem przekonany, że gdy będę przewodził Platformie, tak właśnie się stanie – oświadczył.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?