Chociaż początek dnia na rynku walutowym nie przyniósł poważniejszych zmian, to jednak trzeba docenić fakt, że nawet w tym otoczeniu złoty trzyma się mocno, a nawet umacnia się. Nie jest to, jakiś znaczący ruch, ale w końcu „jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma”. Przed godz. 11 za euro płacono 4,26 zł czyli o ponad 0,1 proc. mniej niż wczoraj. Dolar taniał o 0,1 proc. do poziomu 3,93 zł. Zachowanie naszej waluty jest tym bardziej wartościowe, że tym razem nie towarzyszy jej wzrost kursu EUR/USD, co często jest motorem napędowym zmian.

Czytaj więcej

Najnowsze roszady w indeksach warszawskiego parkietu

Złoty czeka na Powella

Inna sprawa, że po wyborach we Francji rynek walutowy czeka na nowy impuls. Oczy inwestorów znów zwracają się stronę bankierów centralnych, w tym przede wszystkim na szefa Fed, który już we wtorek może tchnąć w zmienność rynkową nowe życie. - Powell ma stawić się przed komisjami Kongresu we wtorek i środę, gdzie inwestorzy obstawiają, że seria słabych danych z rynku pracy znacznie zwiększyła szansę na obniżkę stóp procentowych we wrześniu do około 80 proc. (wedle Fedwatch). Rynki zakładają, że Powell będzie ostrożnie gołębi, a CPI później w tym tygodniu potwierdzi, że dezinflacja wraca na właściwe tory. Na rynku walutowym euro utrzymało poziom 1,0825 USD po gwałtownych wahaniach w poniedziałek, gdy inwestorzy zmierzyli się z faktem, że we Francji nie wyłoniono większości w parlamencie, co wskazuje na potencjalny impas polityczny, ale usuwa wiele obaw fiskalnych wynikających ze zwycięstw skrajnej prawicy lub lewicy — wskazuje Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.