Małe są jednak szanse, by ustawą zajął się parlament tej kadencji, gdyż od założeń do projektu droga daleka, a sama problematyka jest niełatwa i od lat budzi kontrowersje. Chodzi bowiem o wykorzystanie, często do celów komercyjnych, informacji publicznych.
Już dzisiaj wiele firm wyspecjalizowało się w zbieraniu takich danych z różnych urzędów, grupowaniu ich i umożliwianiu dostępu do nich często płatnego. Przykładowo opinie prawne, interpretacje podatkowe czy ogłoszenia o przetargach można znaleźć w płatnych serwisach internetowych. Informacje o utrudnieniach w ruchu są zaś wykorzystywane przez nawigację samochodową. W 2006 r. wartość rynku w UE na te usługi szacowano na 27 mld euro. Po wdrożeniu dyrektywy regulującej zasady ponownego wykorzystania informacji publicznych przewidywano jego podwojenie.
Dyrektywa ta powinna być implementowana już w 2005 r. Polska jako jedyny kraj nie uczyniła tego do dzisiaj, co było już zresztą przedmiotem monitów ze strony Komisji Europejskiej. Przyjęte wczoraj przez rząd założenia do nowelizacji ustawy o dostępie do informacji publicznej mają wypełnić tę lukę.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, które jest autorem tych założeń, proponuje, by informacje udostępniać w sposób bezwarunkowy lub warunkowy. Przykładowo wszystko co zostanie opublikowane w Biuletynie Informacji Publicznej i nie zostanie specjalnie zastrzeżone, będzie traktowane jako udostępnione do ponownego wykorzystania bez jakichkolwiek warunków. Innymi słowy, zainteresowana tymi danymi firma będzie mogła je użytkować w sposób dowolny, chociaż oczywiście zgodny z prawem.
Udostępniając pozostałe informacje, podmiot publiczny będzie mógł zobowiązać zainteresowanego do przestrzegania określonych warunków. Może to być uzasadnione chociażby koniecznością honorowania praw autorskich. Firma, której udostępnione zostaną informacje warunkowo, będzie zobowiązana do przestrzegania zastrzeżeń określonych przez urzędników. Wolno im też będzie stworzyć zbiór standardowych warunków udostępniania całych grup informacji.