M.B. to przedsiębiorca, który wszedł w spór z organami podatkowymi. Do reprezentowania przed skarbówką zatrudnił doradcę podatkowego, któremu w listopadzie 2017 r. przekazał pełnomocnictwo.
W grudniu 2017 r. M.B. otrzymał niekorzystną dla siebie decyzję naczelnika urzędu celno-skarbowego, od której złożył odwołanie. Po sześciu miesiącach okazało się, że dyrektor Izby Administracji Skarbowej w Warszawie utrzymał decyzję naczelnika w mocy.
Dla pełnomocnika M.B. oczywiste było, że sprawa powinna trafić do sądu. Choć jednak próbował wiele razy, nie udało mu się skontaktować z klientem. Mimo to postanowił złożyć skargę do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Liczył, że klient wkrótce się odezwie. Tak się jednak nie stało, a ponieważ skarga nie została opłacona, 14 listopada 2018 r. sąd ją odrzucił. Dopiero po miesiącu doradca podatkowy dowiedział się, że nie mógł się skontaktować się z M.B., bo ten został tymczasowo aresztowany.
Zaraz po opuszczeniu więziennych murów M.B. złożył w sądzie wniosek o przywrócenie terminu do wniesienia opłaty. W piśmie argumentował, że zatrzymanie go było nagłe, dlatego nie mógł podjąć kroków w celu zabezpieczenia swoich interesów. Więcej: w związku z tym, że przebywał w warunkach pełnej izolacji, nie miał nawet wiedzy o złożeniu w jego imieniu skargi i wiążącej się z tym konieczności uiszczenia wpisu sądowego.
Tłumaczenia te nie przekonały WSA.