Zarzut naruszenia procedur zawsze trzeba oceniać przez pryzmat tego, czy miały wpływ na rozstrzygnięcie sprawy. Tak wynika z wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego, który zapadł 13 maja 2016 r.
W badanej sprawie kasację wniósł Jarosław H., były przewodniczący rady powiatu sokólskiego (woj. podlaskie), odwołany z tej funkcji na początku 2015 r.
W skardze argumentował, że został odwołany niezgodnie z procedurą uchwałodawczą opisaną w statucie powiatu. Nie został bowiem sporządzony formalny projekt uchwały w sprawie jego odwołania, a cała procedura koncentrowała się na dyskusji nad wnioskiem radnych.
– Ten błąd pierwotny był praprzyczyną kolejnych – argumentowała Dominika Lewandowicz, adwokat skarżącego. – To wniosek, a nie projekt ustawy był dyskutowany przez zarząd powiatu i komisje rady. To wreszcie ten wniosek był poddany pod głosowanie na sesji rady. Co więcej, uchwała odwołująca Jarosława H. z funkcji została podpisana przez jego zastępcę, chociaż statut stanowi, że uchwały podpisuje przewodniczący rady – przekonywała.
W ocenie NSA argumenty te były jednak nietrafione.