– Nie będziemy zmuszeni do skupowania małych firm i rozwijania się w sposób organiczny, tylko od razu weźmiemy duży udział w rynku. Podobnie jak w Polsce zrobił ostatnio Talanx – mówi Ryszard Trepczyński, członek zarządu PZU odpowiedzialny za inwestycje. – Mogę tylko powtórzyć – nasze pieniądze leżą na stole, czekamy na dobre oferty – podkreśla.
Dla spółki zatem niedawna decyzja o przesunięciu do 2014 r. wejścia w życie dyrektywy Solvency II, która nakładać będzie wyższe wymogi kapitałowe, nie jest dobrą informacją. – Patrząc przez pryzmat potencjalnych akwizycji, wolelibyśmy, żeby nowa dyrektywa weszła w życie jak najszybciej – mówi Trepczyński.
Jednocześnie potwierdza zainteresowanie spółki repolonizacją banków. – Polskie firmy zaczynają być na tyle mocne kapitałowo, że są w stanie dokonywać akwizycji nie tylko lokalnie, ale mogą zacząć rozpychać się również na globalnym rynku. Jeżeli będzie okazja do zarobienia pieniędzy na wspólnej inwestycji na przykład z PKO BP, to zrobimy to. Najchętniej w formie dobrze zabezpieczonego finansowania dłużnego – mówi.
Zgodnie ze strategią grupy PZU na najbliższe trzy lata rozwijany będzie obszar inwestycji i pozyskiwanie klientów indywidualnych do TFI. – Mamy kompetencje i będziemy je sprzedawali na zewnątrz. Już w tym roku będziemy największym TFI na rynku, mierząc wielkością aktywów w zarządzaniu (na koniec stycznia TFI PZU było na 10. miejscu – red.). Cały czas zdecydowaną większość będą stanowiły aktywa grupy, ale będziemy te proporcje zmieniać – dodaje Trepczyński.
Jak podkreśla, PZU dysponuje unikatowym w Polsce atutem: jest naraz i zarządzającym, i inwestorem. – W funduszach lokujemy własne środki. Nasi konkurenci pobierają prowizję bez względu na to, czy wycena jednostek funduszu rośnie, czy spada. My, jadąc na tym samym wózku co nasi klienci, dzielimy z nimi i sukcesy, i porażki. Dla potencjalnych partnerów nie może być lepszej gwarancji – zauważa Ryszard Trepczyński.