Zgodnie z wytycznymi UE już niedługo mogą one dotyczyć także polskich kierowców jeżdżących do innych krajów Unii.

- W większości krajów europejskich podejście do łamania limitów prędkości jest bardzo restrykcyjne. Patrząc na dotkliwość kar szczególnie chroniony jest teren zabudowany. Co więcej, w wielu państwach nie ma miejsca tzw. społeczne przyzwolenie na łamanie ograniczeń prędkości. Przykładowo w Szwajcarii, gdy ktoś widzi pędzący samochód po mieście, po prostu dzwoni na policję – komentuje Tomasz Suski, wicedyrektor Departamentu Likwidacji Szkód w Liberty Direct.

We Francji przekroczenie prędkości może kosztować od 135 do 1500 euro. W Portugalii stawki wynoszą od 60 do aż 2500 euro. W Chorwacji za jadę z prędkością większą o 50km/h od dozwolonej można zapłacić nawet 9 tys. złotych. W niektórych państwach Europy wysokość mandatów uzależniona jest od miejsca wykroczenia. Przykładowo w Niemczech są oddzielne stawki dla dróg w terenie zabudowanym (wyższe) i niezabudowanym. Najsurowszy system naliczania opłat karnych ma Szwajcaria, gdzie wysokość mandatu uzależniona jest od zarobków kierowcy. Gdyby tego typu system funkcjonował w Polsce, to największym piratom mogłyby grozić kary w wysokości nawet 730 tys. złotych.

W wielu krajach za zbyt szybką jazdę można stracić prawo jazdy. W Niemczech przekroczenie dozwolonych limitów prędkości w terenie zabudowanym o 31-40 km/h skutkuje zakazem prowadzenia pojazdów przez miesiąc. W Grecji za jazdę o 30 km/h powyżej ustalonej normy traci się prawo jazdy na pół roku. Z kolei w Szwajcarii piraci drogowi-recydywiści mogą być pozbawieni uprawnień do prowadzenia pojazdów nawet na 2 lata.

W Szwajcarii dla łamiących limity prędkością są też przewidziane roboty społeczne, które mogą trwać maksymalnie 6 miesięcy. To kara dodatkowa, na którą sprawca musi się zgodzić. W niektórych krajach kierowcy karani są także aresztem. W Norwegii minimalna odsiadka przy znacznych przekroczeniach wynosi 18 dni do ponad 36 miesięcy.