Raport, z który można przeczytać na stronie FAA i ocenić do 30 kwietnia, opisuje działanie jeszcze nie ukończonej zmiany w oprogramowaniu. Sugeruje on konieczność odbycia przez pilotów szkolenia z nowych funkcji systemu kontroli lotu MCAS, ale nie zaleca kosztownego szkolenia na symulatorach, co dodatkowo jeszcze odsunęłoby przywrócenie prawa do używania Maxów. I to odsunęłoby znacząco, ponieważ np. w USA nie są dostępne jeszcze symulatory do szkolenia pilotujących te maszyny.
Czytaj także: Piloci krytykują Boeinga: system MCAS był potworem
Linie lotnicze nie mają już nadziei, że maszyny będą mogły szybko wrócić do pracy. Nawet Amerykanie, dotychczas bardzo powściągliwi w krytykowaniu Boeinga i chyba najlepiej poinformowani, przedłużyli wyłączenie Maxów do lipca-sierpnia 2019.
To, co ocenili wspólnie z FAA amerykańscy piloci jest jedynie fragmentem zmian, jakie Boeing zamierza wprowadzić, a agencja nie dostała jeszcze pełnych informacji o nowym oprogramowaniu. Oczekuje się jednak, że stanie się to jeszcze w tym miesiącu.
Poprawiony system MCAS, którego działania doprowadziło do dwóch katastrof lotniczych – linii Lion Air 29 października 2018 i Ethiopian Airways 10 marca 2019 - ma być mniej agresywny. A piloci mają otrzymywać powiadomienie, gdyby okazało się, że MCAS nie działa prawidłowo. Teraz FAA w raporcie informuje, że „szkolenie dla pilotów latających Maxami będzie obejmowało zaznajomienie się z dokładnym opisem systemu MCAS, jego funkcjonowaniem, analizą sytuacji, w których on może zawieść oraz systemem powiadamiania o wszystkich nieprawidłowościach”.