Na razie dobra wiadomość jest taka, że według danych Eurocontrol, europejskiej agencji kontroli lotów, rejsów przybywa, a opóźnienia spowodowane przyczynami operacyjnymi maleją w porównaniu z tym samym okresem w roku 2018 i wynoszą średnio ułamki minut. Tyle że od początku szczytu przewozów dzielą nas prawie dwa miesiące. Wiadomo natomiast, że tego lata nie zobaczymy na lotniskach maszyn WOW Air, Bmi Regional, Primery, Small Planet i cypryjskich Cobalt Air. Te linie zbankrutowały jesienią i zimą 2018/2019.
Wojny cenowe
Drogie jest paliwo. Lufthansa poinformowała, że przy obecnych cenach ropy naftowej, a nic nie wskazuje, żeby miały one spadać, w tym roku zapłaci za paliwo o 600 mln euro więcej, niż miała zapisane w budżecie. Za I kwartał linia ma straty (336 mln euro), podobnie zresztą jak Austrian Airlines, które wdały się w wojnę cenową na swoim najważniejszym lotnisku – wiedeńskim Schwechat.
Druga podobna wojna, też z udziałem Ryanaira, toczy się na lotniskach włoskich. Jest już ich pierwsza ofiara. Niskokosztowy przewoźnik należący do Grupy Lufthansy – Eurowings, który miał się rozwijać dynamicznie po bankructwie Air Berlina, ogranicza plany ekspansji i nie będzie dodawał nowych tras.
Straty ma także Grupa Air France KLM (303 mln euro), a holenderska linia tnie plany rozwoju siatki i odwołuje rejsy na Mauritius. Zamiast tego w poniedziałek 6 marca regionalny KLM Cityhopper zainaugurował bezpośrednie połączenie Wrocław–Amsterdam. – Po sukcesie naszych połączeń z Gdańska i Krakowa do Amsterdamu przyszła kolej na Wrocław – mówił dyrektor generalny ds. sprzedaży Air France KLM na Polskę Frantisek Siling.