Przy zaporze Sazlidere na północny zachód od Stambułu, jednym z kilku zbiorników zaopatrujących miasto w świeżą wodę, zazwyczaj niewiele się dzieje. Od kilku tygodni jednak ta spokojna okolica zmieniła się w plac budowy. Ciężki sprzęt budowlany kładzie konstrukcje pod jedną z wielu planowanych inwestycji związanych z budową kanału biegnący równolegle do Bosforu, cieśniny oddzielającej Europę od Azji. Mostem (jednym z planowanych sześciu) nad Kanałem Stambulskim.

Na stronach tureckiego ministerstwa budownictwa można przeczytać, że łącznie z wiaduktami podejściowymi długość naszego mostu ma wynieść 1618 m.

Erdogan po raz pierwszy wspomniał o kanale w 2011 r. i od tego czasu nie osiągnięto znaczącego postępu. Podczas wizyty w Serbii w 2017 r. mówił: "Otwarcie nowego kanału równoległego do Bosforu, który nazywamy Kanal Istanbul, to moje marzenie. Jest już kanał sueski, panamski, teraz nadszedł czas na kanał stambulski".

Liczący 45 km kanał będzie biegł od Morza Czarnego, przez Jezioro Küçükçekmece do Morza Marmara, mijając po drodze lasy, pola i zbiorniki wody pitnej. Od Bosforu dzieli go raptem ok. 20 km.

Projekt budowy kanału Morze Czarne - Morze Marmara przewiduje wzniesienie wzdłuż tej drogi wodnej dzielnic apartamentowców i dzielnic handlowych. Po obu stronach planowana jest budowa nowego miasta, biurowców i apartamentowców z 250 tys. rezydencji. Luksusowa dzielnica ma być wybudowana m.in. w Parku Gezi, uważanym za "płuca" Stambułu. Demonstracje mieszkańców przeciwko tym planom (w 2013 r.) przekształciły się w protesty, które objęły całą Turcję. Ekolodzy wskazują także na zagrożenie związane z dostępem do wody pitnej. Przekop kanału zniszczy obie tamy (Sazlidere i Terkos), które zaspokajają 30 proc. zapotrzebowania na wodę w Stambule. Oprócz tego planowana jest także budowa nowego (trzeciego) lotniska dla Stambułu.