Słoweńcy latają już z Łodzi 12 razy w tygodniu do Monachium i 6 razy do Amsterdamu. W planach są jeszcze przynajmniej loty do Paryża, które zresztą były planowany wcześniej, ale ostatecznie wybór padł na Amsterdam.
Prezes Adria Airways, Mark Anzur w rozmowie z „Rzeczpospolitą", nie ukrywał, że jego kraj jest zbyt mały, aby mógł „wyżywić" linię lotniczą z europejskimi ambicjami. A dowożenie Lutfhansie pasażerów do centrum przesiadkowego w Monachium, to doskonały, pewny biznes.
Pasażerowie, którzy wsiadają do słoweńskiego samolotu w Łodzi przesiadają się następnie na loty do Frankfurtu, Lizbony, Hannoveru, Hamburga, Wiednia, Marsylii i Mediolanu oraz Duesseldorfu i Paryża. To bezpośrednia konkurencja dla LOT-u, który z powodu niewystarczającego popytu skasował ostatni wieczorny rejs z Monachium do Warszawy.
Anzur nie ukrywa, że dla niego Łódź jest znacznie bardziej obiecującym portem, niż rodzima Ljubljana. To dlatego w Polsce zdecydował się w tym porcie zbazować samolot i załogi. Żeby pokazać jak ważna jest dla nich Łódź, Adria ochrzciła jeden ze swoich samolotów, właśnie nazwą tego miasta. Na trasie do Monachium Adria, która podobnie jak LOT jest członkiem Star Alliance, ma wspólne rezerwacje z Lufthansą, a w lotach do Amsterdamu umowę partnerską z KLM.
W rozmowie z portalem Balkans.com Anzur przyznaje, że ma ambicje rozwoju Adrii tak, aby się stała prawdziwie europejskim przewoźnikiem. Na polskim rynku Adria nie mogła trafić lepiej. LOT z powodu ograniczeń spowodowanych restrukturyzacją i koniecznością skorzystania z pomocy państwa, nie może otwierać nowych połączeń do końca 2015, więc może latać ile chce. Od przyszłego roku LOT wznowi połączenia z Ljubljany oferując Słoweńcom przesiadki w Warszawie, zwłaszcza w podróżach na wschód.