Obsługa naziemna Lufthansy to pracownicy rejestracji lotów, usług handlingowych (np. bagażowi) , obsługa samolotów i przeładunki cargo. Reprezentuje ich związek Ver.di zrzeszający 25 tys. osób.
To już trzeci strajk w Lufthansie w tym roku. Podczas poprzedniej akcji, 27 lutego, niemiecki przewoźnik zostawił 100 tysięcy pasażerów na ziemi, bądź odlecieli oni później, niż planowali. W czasie obecnego protestu wiadomo na przykład, że 7 marca rano z Warszawy nie odleci samolot LH do Frankfurtu, który przyleci na Lotnisko Chopina dzisiaj wieczorem. Jak poinformował „Rzeczpospolitą” rzecznik LOT-u Krzysztof Moczulski, jak na razie z powodu tego protestu odwołane zostały dwa loty na trasie z Hamburga do Warszawy — LO 394 i LO 400.
Czytaj więcej
Związek zawodowy Ver.di, zrzeszający naziemnych pracowników Lufthansy, zapowiada kolejny protest. Ma to być presja na zarząd przed kolejną rundą negocjacji zaplanowaną na przyszły tydzień.
Oczekiwane poważne zakłócenia
Kilka dni temu Lufthansa obiecała, że dobrze przygotuje się do złagodzenia skutków strajku. Teraz w sieci widać już tylko zwyczajowe komunikaty, aby śledzić rozkład i nie jechać na lotnisko, jeśli czyjś rejs jest odwołany. W komunikacie LH informuje, że oczekuje „poważnych zakłóceń w planie lotów”. Jak pisze niemiecka agencja DPA, tym razem mogą one być poważniejsze, niż w przypadku dwóch poprzednich tegorocznych protestów. Najwięcej zmian w rozkładzie będzie 7 i 8 marca. Łącznie z tego powodu może ucierpieć nawet 200 tys. podróżnych.
Związek zawodowy Ver.di, który jest organizatorem protestu domaga się dla pracowników Lufthansy podwyżki w wysokości 12,5 proc. od podstawy wynagrodzenia, która ma wynieść kwotowo nie mniej, niż 500 euro oraz wyrównania za inflację w wysokości 3 tys. euro. Lufthansa, jak na razie, zgadza się na 10 proc. podwyżki i to rozłożonej w czasie. Kolejna runda rozmów jest zaplanowana na 13 i 14 marca i związkowcy oczekują wcześniej poprawionej oferty ze strony pracodawcy. I nie zamierzają siadać do rozmów, dopóki jej nie otrzymają.