W ubiegłym tygodniu spółka PKP Polskie Linie Kolejowe (PLK) unieważniła przetarg na remont ważnej trasy na Pomorzu: chodzi o linie kolejowe nr 201 na odcinku Kościerzyna–Somonino oraz nr 214 Somonino–Kartuzy. W dokumentacji przetargowej przygotowanej na zlecenie inwestora są błędy. Znaleziono je dopiero teraz, choć w uruchomionym ponad rok temu postępowaniu już wpłynęło dziesięć ofert za 1,5 mld do blisko 2 mld zł.
Unieważniony przetarg został ogłoszony jako pierwszy z siedmiu zaplanowanych w ramach modernizacji linii 201 od Maksymilianowa do Gdyni, co poprawiłoby komunikację Kaszub z Trójmiastem i Bydgoszczą. PLK zapowiedziały w komunikacie, że unieważnienie postępowania nie wpłynie na realizację całego przedsięwzięcia. Jednak w branży mówi się o skandalu. – Unieważnili opóźniony o kilka lat wielomiliardowy przetarg i twierdzą, że opóźnień nie będzie. PKP, czy wy nas macie za idiotów? – pytał na Twitterze (X) Jakub Karnowski, były prezes PKP, obecnie członek rady nadzorczej kolei ukraińskich Ukrzaliznytsia. Decyzja PLK to także bolesny cios w wykonawców, bo na rynku dramatycznie brakuje zleceń.
Również fiaskiem najprawdopodobniej zakończy się kolejna próba w „taborowym przetargu stulecia”: zakupie przez PKP InterCity 38 piętrowych pociągów push-pull i 45 lokomotyw do ich obsługi. Już na początku tego roku, gdy otwarto oferty w rozpoczętym kilkanaście miesięcy wcześniej postępowaniu, okazało się, że zamiast spodziewanego wysypu propozycji największych europejskich producentów została tylko jedna, warta 7,8 mld zł oferta konsorcjum Pesy i Newagu, przebijająca budżet przewoźnika o niemal połowę. I choć w drugim postępowaniu zamawiający zwiększył budżet do ponad 6,6 mld zł, to teraz ponownie jest jeden, ten sam oferent, ale wyceniający kontrakt już na 8,5 mld zł.
Czytaj więcej
W Europie rośnie zainteresowanie nocnymi pociągami na trasach międzynarodowych, zwłaszcza wśród młodych ludzi bardziej wyczulonych na kwestie ochrony klimatu, z ograniczonym budżetem. Przeszkodami dla operatorów jest ostra konkurencja i brak taboru.
– Za tę cenę można byłoby kupić 210–250 czteroczłonowych elektrycznych zespołów trakcyjnych do prędkości 160 km/h, czyli wymienić wszystkie obecnie jeżdżące i spowalniające ruch na polskich torach składy EN57. To byłaby realna, skokowa i odczuwalna dla wszystkich poprawa – komentuje Piotr Rachwalski, ekspert ds. transportu publicznego, prezes Przedsiębiorstwa Komunikacji Metropolitalnej.