Dysproporcja pomiędzy liczbą aut a punktów ładowania stale się pogłębia. Według Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów ACEA tempo rozwoju infrastruktury pozostaje daleko w tyle za popytem na e-auta, co potwierdza sześcioletni trend: jeśli w latach 2016–2022 sprzedaż samochodów w pełni elektrycznych wzrosła 17-krotnie, to liczba ogólnodostępnych ładowarek zwiększyła się mniej niż 6-krotnie.
Z danych wynika, że w 2016 roku łączna liczba punktów ładowania w Unii Europejskiej, nieznacznie przekraczająca 77 tys., była wykorzystywana przez 118,5 tys. elektryków. Ale w ubiegłym roku niespełna 480 tys. ładowarek musiało obsłużyć już prawie 2 mln e-aut. – Oznacza to, że sprzedaż samochodów elektrycznych rośnie prawie trzy razy szybciej niż budowa sieci do ich ładowania – podkreśla ACEA.
Czytaj więcej
W Mongolii rozpoczęto uroczyście eksploatację gigantycznej głębinowej kopalni miedzi przez spółkę j. v. rządu tego kraju i grupę Rio Tinto. Ten metal wystarczy do produkcji 6 mln e-aut rocznie.
Coraz większym problemem staje się fakt, że prawie 42 proc. wszystkich publicznych ładowarek w UE skoncentrowanych jest w zaledwie dwóch krajach stanowiących mniej niż jedną dziesiątą obszaru całej Unii: w Holandii (111,8 tys.) oraz w Niemczech (87,7 tys.).
To sprawia, że różnice w rozwoju infrastruktury są ogromne. Przykładowo, niewielka Holandia ma 70 razy więcej punktów ładowania niż siedmiokrotnie od niej większa Rumunia. Co ciekawe, w tej ostatniej sprzedaż samochodów czysto elektrycznych w 2022 r. wzrosła o 83,5 proc. i pod względem ich rejestracji (11,6 tys.) okazała się wyższa niż w Polsce (11,3 tys.).