Największy na świecie producent samolotów podtrzymuje dwustopniowy plan zwiększenia w 2025 r. produkcji o 50 proc. z obecnego poziomu. Gdyby to się udało, to Airbus byłby pierwszą firmą na świecie z dostawą 1000 samolotów w jednym roku — pisze Reuter. Prezes Guilaume Faury twierdzi, że popyt przewyższy zapewne podaż na najbardziej popularne samoloty średniego zasięgu, w czym Europejczycy mają przewagę nad Amerykanami.
Na pierwszej od lat dużej konferencji dla inwestorów Faury przyznał jednak, ze obawy związane z inflacją i stopami procentowymi, a także poprawa w segmencie maszyn szerokokadłubowych zmniejszyła jego pewność. — Jesteśmy w okresie przyspieszania tempa wydarzeń, mamy do czynienia z wieloma kryzysami — powiedział. Wspomniał o możliwym skupie akcji, bo firma stara się odtworzyć zapasy gotówki, zmniejszone „kryzysem egzystencjalnym” wywołanym przez koronawirusa, ale zastrzegł, że jeszcze nie ma takiego kryzysu.
Ożywienie podróży, poza Chinami, zwiększyło szybciej od oczekiwań popyt na samoloty średniego zasięgu, z rodziny A320neo i B737 MAX. Jednak plany Airbusa dojścia w 2025 r. do 75 samolotów co miesiąc z obecnie ok. 50, wywołały sceptycyzm. Greg Hayes, prezes Raytheona, właściciela producenta silników Pratt&Whitney, powiedział na konferencji banku Morgan Stanley, że Faury „może mówić o liczbie 75, ale my sądzimy, że 65 jest bliższe wykonania w 2025 r. ”
Faury uznał tę wypowiedz za naprawdę nieprzydatną i dodał, że producentów silników bardziej niepokoi czas dostaw niż liczba sztuk. — Oni wierzą w 75. Można mnie cytować, bo ja to sprawdziłem — powiedział Francuz inwestorom.
Sceptyczni są też niektórzy klienci. — Droga będzie wyboista. Mogą dojść do 75 sztuk co miesiąc, ale niekoniecznie w 2025 r. — powiedział Reuterowi prezes BOC Aviation, Robert Martin. Jego zdaniem, wiele będzie zależeć od rozwiązania w 2023 r. trudności w łańcuchu dostaw. — Potem pojawi się następny problem — popytu, szczególnie w Europie — dodał.