Urząd powiadomił już Boeinga o swej decyzji przejęcia uprawnień w zakresie wystawiania zaświadczeń żeglowności do czasu, aż uzyska pewność, że „jakość kontroli i procesów produkcji tych samolotów przez Boeinga spełnia normy projektowe FAA”. Boeing poinformował z kolei, że „będzie nadal przejrzyście realizować szczegółowe i rygorystyczne procedury FAA. Będzie też w dalszym ciągu współpracować z urzędem nad zapewnieniem, że spełni jego oczekiwania i wszystkie odpowiednie wymogi” — cytuje Reuter.

Czytaj więcej

Drugi zysk kwartalny dzięki MAX-om, ale straty na B787 i Starlinerze

Boeing zawiesił w końcu maja dostawy dreamlinerów po zgłoszeniu przez FAA zastrzeżeń do proponowanej metody ich inspekcji. Urząd opublikował dwie dyrektywy żeglowności mające rozwiązać problemy produkcyjne w samolotach już używanych przez klientów oraz wykrył w lipcu nowy problem. Dostawy tych maszyn są w dalszym ciągu wstrzymane, bo regulatorzy sprawdzają wykonane naprawy i przeprowadzone inspekcje. Boeing nie wznowi dostaw jeszcze przez kilka miesięcy, bo FAA chce, by zapewnił go, że „ma solidny plan prac do wykonania przy dużej liczbie gotowych samolotów czekających na placu”.

Szef komisji transportu i infrastruktury w Izbie Reprezentantów, Peter DeFazio pochwalił urząd za „podjęcie koniecznych kroków dla zapewnienia bezpieczeństwa osób latających”. Dodał, że komisja badała system produkcji B787. Boeing wyjaśnił, że rytm produkcji tych maszyn jest mały, z czasem wzrośnie do pięciu sztuk miesięcznie. Koncern odpisał w bilansie 3,5 mld dolarów na opóźnienia dostaw i na ustępstwa wobec klientów, dalszy miliard na nadzwyczajne koszty produkcji, wynikające z wad, koniecznych napraw i inspekcji tych maszyn. Problemy techniczne z tymi samolotami wzbudziły wątpliwości, czy Boeingowi uda się w końcu dojść do niskich kosztów ich produkcji i do rytmu, jaki kiedyś zakładał.