Dodał, że po 5 latach na obecnym stanowisku, gdy nastąpiły rozległe zmiany w systemie zarządzania i głęboka reorganizacja, nie czuje się wcale znudzony. — Decyzja należy do akcjonariuszy i do rady administracyjnej — stwierdził. — Mam dziś 58 lat i nie jestem blisko emerytury. Poprzedni prezes Louis Gallois odszedł z firmy w wielu 68 lat, co nie jest dla mnie punktem odniesienia, ale w 2019 r. będę mieć tylko 60 lat.
Enders mówił o tym po WZA, na którym zatwierdzono zmianę nazwy spółki prawa holenderskiego z Grupy Airbusa SE na Airbusa SE, kończąc jej przebudowę po połączeniu się firmy matki z producentem samolotów cywilnych.
W ramach tych zmian szef cywilnego Airbusa Fabrice Brégier otrzymał dodatkowo stanowisko dyrektora generalnego całej grupy. Powszechnie uważa się Francuza za głównego kandydata na miejsce Endersa, ale jego status następcy nie został dotąd oficjalnie potwierdzony, a późniejsza zmiana na szczycie może doprowadzić do pojawienia się innych kandydatów — uważają analitycy. Obecnie ten tandem ma zasadnicze znaczenie dla utrzymania niemiecko-francuskiej grupy na spokojnym kursie po latach wewnętrznych sporów i tarć.
Brégier mówi, że skupił się na prowadzeniu działu lotniczego rywalizującego z Boeingiem i na nowych obowiązkach operacyjnych całej nowej grupy.
Oczekuje się, że Enders poinformuje radę w marcu przybyłego roku, czy chciałby zachować stanowisko z zarobkami 3 mln euro rocznie, aby dać firmie rok na dopracowanie planów ewentualnej sukcesji. Teraz zapytany, czy będzie ubiegać się o nową kadencję w 2019 r. odpowiedział.