Nawet jedna czwarta pracowników z centrali Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad może zostać zwolniona – dowiedziała się „Rzeczpospolita". Informacje w tej sprawie otrzymały już związki zawodowe. Od środy obowiązuje nowa struktura – przeszło jedna trzecia dotychczasowych departamentów została zlikwidowana. To kolejna fala zmian w urzędzie odpowiedzialnym za realizacje programu drogowego wartego przeszło 100 mld zł.
Głębokie cięcia
Decyzje w sprawie zwolnienia lub przeniesienia do lokalnych struktur GDDKiA przeszło pół setki osób zapadły jeszcze pod koniec ub. roku. Z kolei od stycznia stanowiska straciło sześciu dyrektorów oddziałów: w Zielonej Górze, Opolu, Lublinie, Rzeszowie, Bydgoszczy i Białymstoku.
Kierujący GDDKiA od grudnia ub. roku Krzysztof Kondraciuk już wcześniej zapowiadał uproszczenie struktury tego urzędu. Ale według źródeł zbliżonych do GDDKiA, w centrali zapanowała atmosfera chaosu i niepewności. Pracownicy nie wiedzą, co będą dalej robić, za jakie pieniądze i czy w ogóle będą pracować. Powstało przekonanie, że zmiany organizacyjne dokonywane są w wielkim pośpiechu, bez przygotowania.
Sytuacją zaniepokojona jest także branża budowlana. – Już teraz w centrali GDDKiA pracuje niewielu inżynierów. Źle by się stało, gdyby zwolnienia miały się przełożyć na pogłębienie opóźnień w organizowaniu przetargów, a takie ryzyko istnieje – mówi Barbara Dzieciuchowicz, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa.
Ma być sprawniej
Pytany o skalę planowanych zwolnień rzecznik GDDKiA Jan Krynicki nie chciał odnieść się zarówno co do liczby zwalnianych, jak i sposobu przeprowadzenia cięć. Jak stwierdził, wdrażany jest nowy regulamin. – Nowe rozwiązania, w tym przewidziane zwolnienia mają na celu usprawnienie funkcjonowania GDDKiA – powiedział.