Producentom zależy takie na szybszych dostawach „samolotów-sierot", bo takie dostawy mogą wzmocnić umowę Iranu z 6 mocarstwami o złagodzeniu sankcji w zamian za odstąpienie od programu jądrowego, gdy jest ona zagrożona ze strony konserwatystów w Waszyngtonie i Teheranie.
Po złagodzeniu sankcji Iran znalazł się na liście oczekujących przez 8 lat na odbiór zamówionych 200 samolotów. Realizacja najpilniejszych potrzeb stała się łatwiejszą z powodu problemów finansowych linii lotniczych na świecie, co spowodowało, że nowe samoloty można kupić w bardzo okazyjnej cenie. — Polujemy na okazje na rynku, gdy pojawiają się, wykorzystujemy je — powiedział wiceminister transportu Asghar Fakhrieh-Kashan.
Mimo zaprzeczeń producentów, że nie cierpią z powodu spadku popytu, powrót Iranu na rynek wykazał istnienie nadwyżek samolotów. Teheran mający w perspektywie wybory prezydenckie w maju i chcąc wykazać skuteczność umowy jądrowej z 2015 r. stara się o udowodnić, że jest chętny do zrobienia tego, czego inni nie chcą albo nie mogą. Iran odebrał dotąd 3 samolotu Airbusa, które stały się niczyje, gdy kolumbijska Avianca zrezygnowała z nich.
W ubiegłym tygodniu Iran podpisał umowę kupna 20 samolotów ATR. Cztery z nich już powstały i są gotowe do odbioru, co jest niespotykane w tym sektorze unikającym ryzyka a mającym wysokie koszty. Producent zaklina się, że nie są to tzw. białe ogony, samoloty niczyje, ale wygląda na to, że podjął rzadko spotykaną decyzję rozpoczęcia ich budowy jeszcze przed podpisaniem kontraktu, co pozwoliło zyskać 18 miesięcy na czasie. Zdaniem analityków, jest to też sygnał słabego rynku.
W czasie gdy irański sektor lotniczy wychodzi z długiej izolacji, w Turcji doszło do spadku popytu na podróże po próbie zamachu stanu i zamachach w dużych miastach. Turkish Airlines ma wątpliwości, czy odebrać B777-300ER na 350 miejsc. Odbiór był planowany w maju, a Iran pilnie potrzebuje takich samolotów, pierwszy z nich miał trafić do Teheranu w kwietniu-maju 2018.