Gdyby nie rygory z powodu pandemii Sky Box na stadionie warszawskiej Legii zapewne pękałby w szwach. Mistrzyni przybyła z Paryża via Salzburg. Humor jej dopisywał, adrenalina nie opadła. Do Warszawy przybyła z nią cała zwycięska ekipa: trener Piotr Sierzputowski, psycholog Daria Abramowicz i trener przygotowania fizycznego Maciej Ryszczuk, który może mówić, że wygrał w stolicy Francji najwięcej, bo pomagał także mistrzyni debla Węgierce Timei Babos.
Zaczęło się od kolejnych pytań o wytłumaczenie sukcesu i powtarzania przez team Igi znanego wyjaśnienia: to wynik długiego procesu, w którym niepospolity talent musiał być oszlifowany przez ciężką grupową pracę.
Tajemnice warsztatu, zwłaszcza psychologicznego, ekipa zachowała dla siebie, ale usłyszeliśmy raz jeszcze słowa: proces, relacja i rozluźnienie. Były podczas konferencji podziękowania od wdzięcznych sponsorów (szef Lexusa Jacek Pawlak dołożył samochód i w pakiecie lekcje w firmowej akademii, by nie było kłopotu z egzaminem na prawo jazdy), były słowa gospodarza obiektu Dariusza Mioduskiego, że Legia Warszawa to także tenis, a pierwszy sukces to nie koniec, ale początek trudnej drogi.
Wspólna perspektywa
Iga Świątek odnalazła się w ogniu pytań dobrze, choć po pytaniach na forum ogólnym musiała jeszcze dać radę długiej kolejce trzyminutowych rozmów indywidualnych. Najciekawsze wspomnienie: wciąż nie poznała idola Rafaela Nadala, bo nie było okazji. Najbliżej legendy była podczas treningu, gdy ochroniarz Hiszpana chciał jej zabronić ćwiczeń piłkarskich obok, ale Rafa spojrzał i zezwolił. Plany treningowe na przyszłość: dopiero się wykuwają.
„Rz” spytała, co mistrzyni Roland Garros 2020 dało największą satysfakcję po zwycięstwie w Paryżu. – Największą przyjemnością jest spojrzenie na ten sukces ze wspólnej perspektywy. Gdy widzę, przez co przeszliśmy, jak trudny był ten rok, jak niepewnie się czułam na jego początku i jak dobrze grałam przez minione dwa tygodnie, to aż mi się ciepło robi na sercu. Wciąż chcę dziękować memu teamowi, który mimo wielu wzlotów i upadków podczas sezonu naprawdę mnie wspierał. Dlatego największą emocją, jaką dziś odczuwam, jest wdzięczność – odrzekła.