Rz: Dwa lata temu, dzięki filmom takim jak „Ostatnia audycja” Roberta Altmana i „Bobby” Emilio Esteveza, weszła pani do świata kina niezależnego, odcinając się jednocześnie od ról beztroskich nastolatek. Miała pani dość romantycznych komedii ze szkołą w tle?
Sama przestałam być nastolatką, więc nie chciałam niczego udawać. Zwłaszcza że pracując intensywnie, człowiek szybciej dojrzewa. Na szczęście reżyserzy to dostrzegli i dostałam w ostatnim czasie kilka naprawdę ciekawych propozycji.
Miała pani szansę spotkać się z legendą kina – Robertem Altmanem...
Nie będę ukrywać, że przed „Ostatnią audycją” niewiele o nim wiedziałam. Obejrzałam tylko jeden jego film, „Nashville”. Ale zdawałam sobie sprawę, że jest naprawdę wielkim reżyserem i propozycja od niego to los na loterii. A kiedy jeszcze się dowiedziałam, że będę grała córkę Meryl Streep, omal nie zemdlałam z wrażenia.
Jak pani zapamiętała Altmana?