Rodzice powierzyli ich na ten czas mnichom, by ci pokazali dzieciom, jak stać się dobrymi ludźmi i buddystami. Jedynym warunkiem uczestnictwa była chęć chłopców, by spędzić kilkanaście dni z dala od rodziców. Wszystko się zaczęło od ceremonii ogolenia głów, symbolizującego oddzielenie się od świata zewnętrznego. Każdy z malców dostał też nowe imię. Mamy, ubrane w tradycyjne stroje, ukradkiem ocierały łzy, rozstając się ze swoimi pociechami. A chłopcom było markotno tylko przez pierwszą noc spędzoną we wspólnej sali. Każdy następny dzień wypełniały zajęcia i modlitwy. Nie wolno było wybrzydzać i należało zjeść wszystko, co zostało nałożone do czterech miseczek stojących przed każdym z maluchów. Był też czas na wycieczki poza mury klasztoru – do domu dla niepełnosprawnych. Chłopcy uczyli się troszczyć o biednych i chorych. Dni były tak nasycone zajęciami, że małym mnichom zdarzało się zasypiać w trakcie uroczystości... Barwna opowieść o egzotycznym dla nas świecie.
[i]13.15 | TVP 2 | czwartek[/i]