Z wielkim zainteresowaniem, ale też z odrobiną zdziwienia czytałem makrorecenzję „Czasu honoru" pióra Moniki Helak. Zdziwienie wynikało głównie z łaskawości, jaką Monika wykazała najpopularniejszemu obecnie polskiemu wojennemu tasiemcowi. Choć z większością diagnoz i ocen się zgadzam, ta pobłażliwość i pominięcie pewnych istotnych wątków domagały się uzupełnienia. Poniższy tekst nie jest więc i nie usiłuje być kolejną, całościową recenzją – co bez powtórzeń nie byłoby możliwe – a jedynie wybiórczą, krytyczną ripostą.