Poza wykonywanymi przez samego autora „takimi piosenkami, taki balladami” i niezliczoną ilością przebojów śpiewanych przez największe gwiazdy polskiej sceny i estrady Wojciechowi Młynarskiemu zawdzięczamy także wyśmienite przekłady Jacquesa Brela, Georgesa Brassensa, Włodzimierza Wysockiego, rock-opery „Jesus Christ Superstar” i wiele innych. Ten niezwykle płodny artysta napisał blisko 2000 piosenek. Nazywany „Mistrzem” odpowiada: „Proszę tak o mnie nie mówić. Ja się jeszcze rozwinę”.
Po ukończeniu studiów na filologii polskiej Uniwersytetu Warszawskiego (1962) pierwsze kroki jako tekściarz stawiał w studenckim klubie Hybrydy. Trzy lata później związał się z kabaretem Dudek. To tu powstały hity takie jak „W Polskę idziemy” czy „W co się bawić”. Od ponad czterech dekad Wojciech Młynarski wykonuje sam swoje utwory na recitalach, niezmiennie w towarzystwie kompozytora Jerzego Derfla. Pisuje także rymowane felietony, od dłuższego czasu przygotowuje się do napisania książki wspomnieniowej... wierszem.
– Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że nie ma dziś w Polsce inteligentnej publiczności – mówił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. – To jest założenie twórców telewizji. Oni uważają, że ten dzisiejszy widz jest już takim „głąbem”, że trzeba mu pokazywać wszelki chłam, wszystko to, co jest odpadem kultury amerykańskiej. A mnie cały czas interesuje pozyskanie wspólnika, partnera na widowni. Nie dzięki mizdrzeniu się, wdzięczeniu, ale po prostu myśleniu. To myślenie musi być w piosence skrótowe, inteligentne, przewrotne. A wtedy jest szansa, że między mną a widzem pojawi się ta upragniona nić umysłowego porozumienia. Na tym zawsze najbardziej mi zależało.
Jest ojcem dwóch córek: Pauliny i Agaty, oraz syna Jana.
26 marca skończył 69 lat. Jest ostatnim z wybitnych polskich tekściarzy, do których należeli Agnieszka Osiecka, Jeremi Przybora, Jonasz Kofta.