Pomysł jest prosty i wcale nie nowy: randka w ciemno. Niezamężna kobieta przepytuje trzech kawalerów. Wybiera tego, który odpowiada jej najbardziej. Jest tylko jedna drobna różnica. Dziewczyna to obywatelka USA, a kandydaci to imigranci, którym niebawem skończy się amerykańska wiza.
Zabiegają oni nie o zwykłą randkę, ale o coś znacznie cenniejszego: wybraniec wygrywa szansę na poślubienie Amerykanki i otrzymanie zielonej karty, która pozwoli mu pozostać w USA. Tak właśnie wygląda scenariusz najnowszego telewizyjnego reality show „Kto chce poślubić obywatela USA” („Who Wants to Marry a U.S. Citizen?”), który wzbudził kontrowersje, zanim zrealizowano pierwsze odcinki.
Producentem jest spółka Morus Media z Los Angeles. – Chcemy udowodnić ludziom, że miłość nie zna granic – mówi twórca programu Adrian Martinez. – Taka zresztą jest Ameryka: to kulturowa mieszanka.
Wielu komentatorów pyta jednak, czy granice znają autorzy nowego reality show. Chodzi o granice dobrego smaku i przyzwoitości. Morus Media próbuje wykorzystać nie tylko emocje, jakie w trakcie amerykańskiej kampanii wyborczej budzi temat imigracji, ale także grać na nadziejach i uczuciach ludzi szukających nowego życia w USA.
Instytucję małżeństwa sprowadzają do metody na ominięcie przepisów imigracyjnych, co zresztą nie jest zgodne z amerykańskim prawem; tamtejsze władze z zapałem tropią przypadki tzw. papierowych małżeństw zawartych tylko po to, by otrzymać zieloną kartę.