Dziś poważany jest ktoś inny – twierdzi mój sąsiad – dlatego Skaldowie przygotowują przeróbkę tamtego numeru z nowym refrenem: „Ludzie, zejdźcie z drogi, bo listomasz jedzie”. Gdzie jedzie, po co i z jakiej okazji, dowiemy się zapewne z tekstu piosenki. Najpierw ustalmy, kim jest jej bohater. Otóż listomasz to człowiek–balon, samonadmuchujący się osobnik, który potrafi oddychać do środka, dzięki czemu stale unosi się nad ziemią. W dawnych czasach, gdy skrzynki pocztowe były emaliowane, a nie e-mailowe, dzieci w przedszkolach uczyły się wierszyka: „Baloniku nasz malutki, rośnij duży, okrąglutki. Balon rośnie, że aż strach – przebrał miarę, no i... trach!”. Towarzyszyło temu rozerwanie uprzednio stworzonego koła, więc na koniec dzieci rozpraszały się po całej sali. Niestety, podobnie sprawy mają się z listomaszem. Kiedy się nadyma, biją mu brawo, ale gdy pęka – wokół nie ma nikogo. Pęknięty listomasz zostaje tylko z żoną. Cóż mu pozostaje? Musi dzielnie znosić docinki tych, którzy go wcześniej dopompowywali, że pękł dla pieniędzy, że smerfom nie wolno pracować dla Gargamela, że jasna strona mocy nie może przejść na ciemną itd. Do tej pory obowiązywało przysłowie niedźwiedzie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Ale tu aż się prosi o przysłowie lisie: „Jak w którymś tam momencie wyżymaczka nie zaczyna działać i nie osiąga się zamierzonego efektu, trzeba wyjąć spluwę z kieszeni i przystawić komuś do potylicy”. Tak późniejszy Dziennikarz Roku pompował się na temat politycznych nacisków na jego zwolnienie z Polsatu. O swoim wejściu do TVP wypowiada się już normalnie. Żadnych nacisków, żadnego baloniarstwa. Sąsiad mówi, że się zmienił.
skomentuj - blog.rp.pl/feusette