Ludzie proszą, żebym im nawrzucał

Jestem cholernie zapracowanym facetem, można nawet powiedzieć, że pracoholikiem - z Samuelem L. Jacksonem rozmawia Dawid Muszyński

Publikacja: 24.09.2009 19:30

Ludzie proszą, żebym im nawrzucał

Foto: Corbis

Red

[b]Rz Jest pan rekordzistą. Według księgi rekordów Guinessa pana filmy w sumie zarobiły 7,42 miliarda dolarów. To oszałamiająca suma![/b]

Oszałamiające byłoby, gdybym dostał przynajmniej dziesięć procent z tego wszystkiego. Wydaje mi się, że suma, którą filmy z moim udziałem zgromadziły, nie jest niczym nadzwyczajnym, zważając na to, w ilu filmach rocznie gram. Jestem cholernie zapracowanym facetem, można nawet powiedzieć, że pracoholikiem. Tym bardziej się cieszę, kiedy moja praca jest doceniana przez widzów, a to że wydają pieniądze na to, by mnie obejrzeć, traktuję jako wyróżnienie. Może dlatego ostatnio dostaję tyle nagród na różnego rodzaju imprezach. Szczerze, oddałbym je wszystkie dla tych dziesięciu procent od sumy, którą wyliczyli ludzie z księgi rekordów...

[b]To fakt, ciężko pan pracuje. Wszędzie pana pełno.[/b]

Odbieram to jako komplement. To, że tyle gram, wynika z prostego faktu – po prostu otrzymuję wiele scenariuszy, które mi się podobają. Nie gram w byle czym, dla samego zarobku. Chociaż wiem, że czasem może to tak wyglądać. Niektóre filmy, w których biorę udział, po ukończeniu montażu prezentują się zupełnie inaczej niż myślałem. Wtedy jestem bardzo zdenerwowany, żeby nie powiedzieć gorzej...

[b]A propos „gorzej”. Jest pan mistrzem przeklinania na dużym ekranie. Jedna z gazet nazwała pana nawet „da Vincim przeklinania”.[/b]

To zadziwiające. Ale ludzie sami chcą, żebym mówił do nich takim językiem. Kilka razy zdarzyło się, że na lotniskach zatrzymywali mnie ludzie i prosili: „Niech pan powie: skur...synu”. Nie żartuję. Ludzie proszą, żebym im nawrzucał. To się chyba zaczęło od czasu, gdy zagrałem w „Pulp Fiction” Quentina Tarantino, a nasiliło po moim udziale w „Wężach w samolocie”. Najgorsi są w tym wszystkim chyba paparazzi, którzy zmuszają mnie do wulgaryzmów nawet podczas imprez na czerwonym dywanie. Wtedy mam ochotę ich po prostu rozszarpać!. Ale mi nie wolno. Trzeba zachowywać się godnie, jak na prawdziwego mężczyznę przystało.

[b]Fani i paparazzi to chyba dla pana prawdziwa udręka?[/b]

Tego bym nie powiedział. Ale niekiedy jest to bardzo męczące, gdy mnie zaczepiają i po raz tysięczny recytują mi mój własny monolog z „Pulp Fiction”. Ja naprawdę rozumiem, że film jest kultowy i wielu ludzi zbudowało wokół niego swojego rodzaju religię. Ale bez przesady. Trochę opamiętania. Dobija mnie to, że niektórzy tak zwani „fani” nawet nie umieją tego monologu. Zmieniają go i uważają, że to ja się mylę. Apogeum osiągam wtedy, gdy każą mi wygłosić ów tekst po to, by mogli go nagrać na swojej poczcie głosowej w telefonie komórkowym. Ostatnio jeden facet poprosił mnie o to, kiedy poszedłem do łazienki!

[b]Często ludzie pana tak nachodzą?[/b]

Nie zdaje pan sobie sprawy. Mój menedżer zgłosił mnie kiedyś do charytatywnej aukcji, gdzie można było wygrać dzień ze mną na polu golfowym. Zwycięzcą okazał się pewien ksiądz. Niby nic dziwnego, gdyby facet nie przyleciał swoim prywatnym samolotem. Miał dużą torbę golfową ze swoim imieniem i wielkim krzyżem. Umówiliśmy się na polu golfowym i ku mojemu zdziwieniu najpierw zapytał: o co gramy i za ile. Odpowiedziałem pytaniem: – A czy hazard nie jest przypadkiem wbrew religii? On mi na to: – Synu, hazard jest wtedy, gdy stawiasz na kogoś. A jeśli stawiasz na siebie, to jest prezent od Boga. No, więc jesteśmy już przy trzecim czy czwartym dołku i nagle słyszę swój monolog. Rozglądam się na lewo i prawo, a tam żywego ducha, tylko on i ja. I ksiądz mówi nagle: „Przepraszam, to dzwonek w mojej komórce”. Zamurowało mnie.

[b]Nie marzy pan czasem o urlopie. To chyba męczące kręcić kilka filmów rocznie w różnych częściach świata? Nie tęskni pan za rodziną?[/b]

Na Boga, nie! To najlepsza praca, jaką mogłem sobie wymarzyć. Odwiedzam wiele miejsc, w których nigdy mnie nie było. Czasem są to tereny praktycznie dziewicze. Mam dzięki temu wakacje non stop, a z rodziną widuję się często. Jestem szczęśliwie żonaty już od 37 lat. Szczęśliwie – bo dużo wyjeżdżam. A kiedy wracam, to tak się cieszę, że widzę swoją żonę, że okazuję jej wielką miłość. Gdybyśmy siedzieli sobie na głowie cały czas, to by było niezdrowe. Często do siebie dzwonimy. Jeśli jadę gdzieś, gdzie żona może zrobić duże zakupy, jedzie ze mną. Ale żeby mnie śledziła wszędzie, gdzie lecę, to nie. Od tego ma was, dziennikarzy. Jeśli chce zobaczyć, co robię, z kim jem – wystarczy, że otworzy pierwszą lepsza gazetę. Ja nie mogę wyjść do toalety bez większej notki w dziale „Oni są tacy jak my”.

[b]Słyszałem, że jeśli przeczyta pan o sobie coś, co się panu nie spodoba, próbuje pan się z taką osobą skontaktować przez Internet, nie ukrywając swojej tożsamości.[/b]

Nienawidzę anonimowych blogerów. Jeśli jesteś taki cwany i wypisujesz bzdury o drugiej osobie, nie bój się konfrontacji. Kiedy czytam o sobie, że jestem już żenującym, krzykliwym dupkiem, to chcę wiedzieć, dlaczego. Pytam wtedy, co ta osoba miała na myśli i proponuję: „Spotkajmy się tu i tu, podyskutujmy o tym twarzą w twarz”.

[b]Czy kiedykolwiek ktoś miał tyle odwagi, by się z panem spotkać?[/b]

Fani nie, ale dziennikarze tak. Wielu za to szanuję, że potrafią stanąć za swoim tekstem i powiedzieć mi prosto w oczy, co konkretnie im się nie podobało. To jest konstruktywna krytyka. A te historie, że kogoś pobiłem, bo zjechał mój film, są nieprawdziwe. Nigdy nie skrzywdziłem recenzenta. Śmieję się z gwiazd, które atakują dziennikarzy, bo nie podobał się im ich film. Albo jeszcze lepiej. Gwiazd, które mówią, że nie czytają tekstów o sobie, ale o dziwo, gdy ukaże się jakiś niepochlebny, nagle autor dostaje mnóstwo głuchych telefonów i e-maili z pogróżkami. Znam gwiazdy, które tak robią, ale nie powiem które. Sam nienawidzę, gdy recenzenci mnie krytykują. Wolałbym, żeby wszyscy kochali moje filmy. W końcu, skoro w nich gram, to muszą być dobre!

[b]No, tak. Zapomniałem, że to był pana slogan wyborczy dla Baracka Obamy: „Ja go wspieram, wy też powinniście!”.[/b]

Bo to była zmiana, która była potrzebna i podpisuję się pod nią rękami i nogami. Znam prezydenta Obamę jeszcze z czasu przed kampanią wyborczą. Jego żona pomagała przy zbiórkach pieniędzy, które organizowałem na domy dziecka. Moje poparcie to był ruch w dobrą stronę. To był także pierwszy raz, gdy kandydat, na którego głosowałem, wygrał wybory. Do dziś wielu ludzi gratuluje mi wyboru prezydenta, prawie tak, jakbym to ja nim był. I owszem, są momenty, kiedy czuję się jak prezydent USA.

[b]Stał się pan ostatnio bardziej zaangażowany w życie społeczne.[/b]

Ostatnio poszedłem do sądu jako przysięgły. Była to sprawa dwóch dilerów narkotyków. Bardzo się ucieszyli, gdy zobaczyli mnie siedzącego na ławie przysięgłych. Wpadli w euforię. „Hej, stary, dobrze cię widzieć!”. Dosłownie zapomnieli o tym, że mogą pójść do więzienia.

A co gorsza, pomylili mnie z postaciami, które gram, więc byli pewni siebie. „Samuel nas rozumie. On jest taki jak my!”. Nie jest! Ja nie handluję narkotykami, ja tylko gram postacie, które handlują. Głupota niektórych ludzi naprawdę mnie przeraża.

[b]I pewnie nie tylko ona. Ma pan w końcu 60 lat...[/b]

Boże, proszę mi nie przypominać. Kiedy byłem mały i mój dziadek obchodził swoje 60. urodziny, myślałem: „Kurczę, to normalnie dinozaur. Staruch”. A teraz z przerażeniem patrzę w lustro i mówię: „Nie! Gdzie ten czas zleciał?”. Najgorzej jest, gdy robię różnego rodzaju akrobacje kaskaderskie. Cholerne siniaki nie schodzą już tak szybko jak kiedyś. Nie mówię już o częściach intymnych. Nie tak dawno podczas gry w golfa dostałem tam piłeczką golfową i powiem panu szczerze – umierałem, a świat otworzył przede mną nowy wymiar agonii, o której nie wiedziałem, że istnieje. Położyłem się tylko na trawie i płakałem. Chyba ze dwa tygodnie chodziłem okrakiem.

[b]Jednak trzeba przyznać, że nie widać po panu upływającego czasu.[/b]

Nie widział mnie pan nago. Żartuję. Może twarz się nie zmieniła, ale wszystko inne dopadła grawitacja i czuję się, jakbym z każdym dniem tracił na jędrności. Twarz może i się nie zmienia, ale to dlatego, że o nią dbam. Moja kosmetyczka poleciła mi, żebym każdego dnia wieczorem robił sobie okład z ciepłego ręcznika. Unikam też słońca, noszę duże czapki. Notabene, stały się one moim znakiem rozpoznawczym na tzw. mieście.

[b]Słyszałem też, że jest pan postrachem szos.[/b]

Człowiek raz potrąci jelenia i od razu wielkie halo się z tego robi. Poza tym, co jeleń robił w Beverly Hills? Jadę sobie swoim mercedesem, a tu ni stąd, ni zowąd wyskakuje jeleń. Rozwala mi przód samochodu i skubaniec ucieka. Wyszedłem z auta, trzymając się za głowę i oglądając moje cudowne autko. Po czym zdałem sobie sprawę, że wóz, za który dałem około 100 tysięcy dolarów, ma przód zrobiony z plastiku! Rozumie pan to? Z cholernego plastiku! Następnego dnia dosłownie rozniosłem dilera. Jeśli płacę tyle zielonych za auto, chcę mieć z przodu metal, nie plastik. Przed czym ochroni mnie sztuczne tworzywo? Z dużą prędkością potrącę chrabąszcza i już się zrobi pęknięcie!

[b]Dał się pan we znaki nawet księciu Walii...[/b]

Od razu we znaki. Popełniło się małe fault-pas, a pan mi to teraz wypomina. Spotkałem księcia Karola podczas kręcenia pierwszego epizodu „Gwiezdnych wojen”. Przed spotkaniem dostaliśmy wszyscy masę instrukcji – co nam wolno w obecności rodziny królewskiej, a czego nie. No i podczas pierwszego spotkania dałem małą plamę. Zapytałem księcia Karola „Jak leci?”. Biedak nie wiedział, co odpowiedzieć, a jego doradca zrobił naprawdę przerażoną minę. Potem nastąpił ten moment, do którego pan nawiązuje. Zacząłem uczyć księcia ulicznych odpowiedzi i powitań. Niech się trochę wyluzuje. Jak na człowieka, który nie ma prawdziwej pracy, jest bardzo spięty. Jednak pomimo to, nie zostałem wpisany na czarną listę, więc wydaje mi się, że mu się podobało...

[ramka][srodtytul]Samuel L. Jackson[/srodtytul]

Jego nazwisko gwarantuje sukces nie tylko filmom sensacyjnym. Od dziecka walczył z jąkaniem. Miał być architektem, ale za namową terapeuty zgłosił się podczas studiów na przesłuchania do wystawianego na uczelni musicalu. Poszło mu tak dobrze, że zdecydował się zmienić życiowe plany. Mając 24 lata przeniósł się z Atlanty do Nowego Jorku, gdzie dostał pracę w programie „Bill Cosby Show”. Zanim pokochało go kino, grał w teatrach, dorabiał występami w telewizyjnych reklamach. Potem wystąpił w kilku filmach Spike Lee. Gwiazdą światowego formatu został dzięki Quentinowi Tarantino i roli Julesa Winnfielda w „Pulp Fiction” (1994), która przyniosła mu nominację do Oscara. Był równie znakomity w „Buncie”, „Czasie zabijania”, „Jackie Brown”, „Negocjatorze”, „Kuli”. Ma 191 cm wzrostu, gra na trąbce, w 1991 roku wyszedł z uzależnienia od narkotyków. Na liście najlepiej opłacanych aktorów na świecie zajmuje 2. pozycję za Harrisonem Fordem.[/ramka]

[i]Bunt

tvn 7 | 22.55 | PIĄTEK | 23.55 | NIEDZIELA

Kula

20.05 | tvn 7 | ŚRODA

Ślady zbrodni

20.00 | canal+ film | CZWARTEK[/i]

[b]Rz Jest pan rekordzistą. Według księgi rekordów Guinessa pana filmy w sumie zarobiły 7,42 miliarda dolarów. To oszałamiająca suma![/b]

Oszałamiające byłoby, gdybym dostał przynajmniej dziesięć procent z tego wszystkiego. Wydaje mi się, że suma, którą filmy z moim udziałem zgromadziły, nie jest niczym nadzwyczajnym, zważając na to, w ilu filmach rocznie gram. Jestem cholernie zapracowanym facetem, można nawet powiedzieć, że pracoholikiem. Tym bardziej się cieszę, kiedy moja praca jest doceniana przez widzów, a to że wydają pieniądze na to, by mnie obejrzeć, traktuję jako wyróżnienie. Może dlatego ostatnio dostaję tyle nagród na różnego rodzaju imprezach. Szczerze, oddałbym je wszystkie dla tych dziesięciu procent od sumy, którą wyliczyli ludzie z księgi rekordów...

Pozostało 93% artykułu
Telewizja
Międzynarodowe jury oceni polskie seriale w pierwszym takim konkursie!
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Telewizja
Arya Stark może powrócić? Tajemniczy wpis George'a R.R. Martina
Telewizja
„Pełna powaga”. Wieloznaczny Teatr Telewizji o ukrywaniu tożsamości
Telewizja
Emmy 2024: „Szogun” bierze wszystko. Pobił rekord
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Telewizja
"Gra z cieniem" w TVP: Serial o feminizmie w dobie stalinizmu