Z największą przyjemnością znowu obejrzę spektakl „Bigda idzie!" (TVP 1, poniedziałek, godz. 22.10). Janusz Gajos w tytułowej roli jest genialny. Jak zawsze. To dla mnie przykład aktora, który nigdy nie poprzestaje na wypróbowanych środkach artystycznych. Za każdym razem zaskakuje, zmienia się, tworzy kreacje. Zresztą Andrzej Wajda potrafi dobierać sobie obsadę i cały zestaw aktorski jest znakomity. W tym widowisku udało mu się wszystko. Tekst Kadena Bandrowskiego – wiecznie, niestety, aktualny – zmusza do smutnej refleksji. Polska scena polityczna lat 20. do złudzenia przypomina tę z końca lat 90., kiedy ten teatr, a właściwie film powstał. Postaci żądnych władzy polityków – hochsztaplerów, pozbawionych skrupułów i zasad moralnych, są uniwersalne i to nie tylko w naszym kraju. Kto wie czy znowu nie dojdą do głosu?
Chętnie przypomnę sobie „Popioły" (TVP Kultura, piątek, godz. 20.40) również wyreżyserowane przez Andrzeja Wajdę. Sto lat tego filmu nie widziałam – pamiętam niesamowite, malarskie sceny batalistyczne, konia spadającego w przepaść...
Polecam też serial „Najważniejszy dzień życia" (TVP Polonia, sobota, godz. 10.55). Sama, niestety, go nie obejrzę, bo nie mam tego kanału, ale jestem przekonana, że opowiedziane przez Andrzeja Konica historie nic się nie zestarzały.
Z pewnym niedowierzaniem, ale i ciekawością przyjęłam wiadomość o inscenizacji „Zmierzchu bogów" (TVP Kultura, wtorek, godz. 20.10), dokonanej przez Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze Wybrzeże. Bardzo ciekawa jestem efektu, bo pomysł był dość karkołomny. W dorobku
Viscontiego „Zmierzch bogów" to pierwsza część tak zwanej niemieckiej trylogii – dwie kolejne to „Śmierć w Wenecji" i „Ludwig" – a przy tym jedno z jego arcydzieł i najważniejszych filmów powojennych światowego kina. Zmierzyć się z tym to wielkie wyzwanie. Po reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego sporo sobie obiecuję. Po gdańskich aktorach także.