Wówczas się okaże, czy mężczyzna zna marzenia ukochanej i dobrze wybrał nie tylko miejsce weselnej zabawy, ale także suknię, jaką będzie miała na sobie panna młoda.
Tak w skrócie rysuje się fabuła nowego ślubnego reality show, który w piątek startuje w TLC. W każdym odcinku śledzimy losy jednej pary. Zasady są ostre. Narzeczeni dostają od producentów 40 tys. złotych i wolną rękę w ich dysponowaniu, ale o wszystkim decyduje pan młody. Przez dwa tygodnie nie może się kontaktować z wybranką. Samodzielnie ustala szczegóły dotyczące uroczystości od rodzaju muzyki po makijaż i fryzurę panny młodej. Pomocą służyć mogą mu koledzy, przyjaciele lub ojciec.
W pierwszym odcinku poznamy historię 24-letniego Kamila i o rok od niego młodszej Beaty. Mieszkają w Warszawie z córką Igą, ale dotąd nie było ich stać na wymarzony ślub. On, student wychowania fizycznego, jest zdaniem narzeczonej leniwy i odkłada wszystko na później. Woli poleżeć i odpocząć, niż działać. Dodatkowo się okazuje, że kiepsko radzi sobie z gospodarowaniem pieniędzmi. Czy mimo tych niedoskonałości uda mu się zmobilizować i zaplanować doskonały ślub?
Początki nie wyglądają obiecująco. Kamil przenosi się do mamy. Ale zamiast rzucić się w wir przygotowań, ogląda w telewizji programy sportowe. Wpada też na pomysł, że zrezygnuje z wysyłania zaproszeń i będzie do wszystkich dzwonił.
Kamera śledzi poczynania Kamila, konfrontując je z wyznaniami Beaty dotyczącymi jej wizji ślubu. Okazuje się, że w większości spraw takich jak kolor garnituru, fason sukni, kształt stolików, rodzaj muzyki narzeczeni mają odmienne zdanie. Kamil jest przekonany, że wie, co robi. Wszystkie decyzje kwituje uśmiechem satysfakcji. A ona? – Musi być zadowolona, bo jak nie, to wezmę z nią rozwód – mówi.