Tym razem możemy zobaczyć go w roli Eryka XIV, króla Szwecji, syna założyciela dynastii Wazów, który podporządkował sobie Estonię i walcząc przeciwko Polsce i Danii, stał się sojusznikiem Iwana Groźnego.
August Strindberg, poświęcając mu dramat, skupił się na ostatnim, najbardziej mrocznym okresie panowania władcy. Człowieka – w powszechnej opinii – opanowanego obłędem. Warto przypomnieć, że historycy literatury dopatrzyli się tu analogii z szekspirowskim „Hamletem", a w postaci szalonego władcy dostrzegli stylizowany autoportret autora.
Marek Walczewski często grywał szaleńców. Potrafił zawrzeć w ich wizerunku pasję, gorliwość i poświęcenie dla idei. Tak było w przypadku Eligiusza Niewiadomskiego w filmie „Śmierć prezydenta" i tak było w teatralnych „Szaleństwach króla Jerzego", gdzie grał główną rolę. W „Eryku XIV" Walczewski pokazał dramat człowieka nieufnego, podejrzliwego, wietrzącego spisek nawet wśród najbardziej zaufanych. Fakt, że bezskutecznie ubiegał się o rękę królowej Elżbiety I, a potem Marii Stuart, dodatkowo wpędził go w kompleksy jako mężczyznę. Wyrazem determinacji była decyzja o poślubieniu córki prostego kaprala. Nawet w tym małżeństwie z wyboru nie umiał docenić autentycznego uczucia i pełnego oddania swej wybranki.
Spektakl Jerzego Gruzy z 1979 roku to także przejmujący obraz państwa totalitarnego. Wśród całej plejady znakomitych artystów na uwagę zasługuje Jan Nowicki. Jego Persson to bardzo zręczny i inteligentny polityk, któremu udaje się przekonać innych, że jest jedynym sprawiedliwym w otaczającym świecie nikczemności.
Eryk XIV