Premiera stołecznego Teatru Kamienica to powrót do starych, dobrych czasów telewizyjnego Teatru Kobra. „Intryga" hiszpańskiego dramaturga Jaime Saloma zawiera porcję sensacji oraz niezłe aktorstwo. Co ciekawe, połowa realizatorów spektaklu związana jest z Teatrem Narodowym, a całość gościnnie reżyserował jego dyrektor Jan Englert.
Oto bogaty biznesmen stojący na progu bankructwa postanawia sfingować własną śmierć, zgarnąć pieniądze z polisy i zacząć nowe życie. Żeby plan się powiódł, trzeba dokładnie opracować tytułową intrygę. Biznesmen składa zatem taką propozycję pewnemu szanowanemu lekarzowi, bo dowiaduje się, że ma on romans z jego żoną.
Obserwujemy liczne zwroty akcji, jest mnóstwo nieporozumień. Opowieść rozgrywa się w salonie, biurze, a nawet na cmentarzu. Kto żyje, a kto zginął, też nie do końca jest pewne. Widz jest zaskakiwany i o to przecież chodzi. A o sukcesie spektaklu decyduje, oprócz scenariusza, precyzyjna reżyseria Jana Englerta. W tego typu opowieści to również konieczny warunek.
Wśród aktorów wyróżnia się Zbigniew Zamachowski. Gra policjanta safandułę, który mógłby być kuzynem porucznika Columbo. Niemrawy sposób prowadzenia śledztwa usypia czujność ewentualnych podejrzanych, nie usypiając uwagi publiczności. Beata Ścibakówna z klasą wcieliła się w postać kobiety pięknej i niebezpiecznej. Szymon Bobrowski (lekarz) oraz Tomasz Stockinger (zazdrosny mąż – milioner) z lekkim dystansem zagrali role samców walczących o względy kobiety.